niedziela, 31 grudnia 2017

CZĘŚĆ 4

Rozmowa Marinette, Edith(Psycha), Ayli i Adriana(Fresa)

Chwila po zakończeniu rozmowy z Adrianem.

- Jestem! *podbiega do Alyi* (Marinette)
- Ooo super i jak było? (Adrian)
Em... jakoś?
Opowiadaj. Bo nie wiem, czy mam iść mu dokopać, czy jednak nie.
- Nie nie. Bo widzisz... *opowiada wszystko*
- Ooo~! Gratulacje Mari!
- Wiem.
- Tylko pamiętaj nie improwizuj
- Wiem, wiem.
- I bądź sobą. Tylko uważaj żeby znowu nie wejść do męskiej łazienki.
- Hej! To był przypadek!
- Tak, tak. A co było z tą wiadomością głosową?
- Jaką wiadomością głosową? *głupia mina sugerująca zwycięstwo, gdyż nie została ona nigdy odsłuchana*
- Tą którą nagrałaś, ale koniec końców udało się ją usunąć.
- Hehe.
- No kochana pamiętaj Adriana może i dasz radę oszukać, ale mnie nigdy. Jak również niczego przede mną nie ukryjesz. A tak właściwie to skąd on wiedział? Mari powiedziałaś mu o tym?

Wtrącają się fragmenty rozmowy Adriana i Edith.

- Gratuluję. Bardzo łagodnie rozegrane kiciusiu. *Edith podchodzi do Adriana* (Edith)
- Dziękuje Edithko. *odwraca się w jej stronę* (Adrian)
Nie. Nie. Jasne że nie. Edith mnie wyręczyła. (Mari)
Co?! Jak ona mogła?! (Alya)
- Nie ma sprawy.
- To był wypadek.
Jaki wypadek?
- Rozmawiała z nim jakiś czas temu i tak jej się palnęło.
Jak znam ciebie to pewnie spanikowałaś...
- Ehehehe... *rumieniec*
- Oj Mari.
- No co...
- Założę się, że gdybyś wcześniej z nim porozmawiała to rozmowa potoczyłaby się tak samo.
- Chwila... Edith? Skąd ty wiesz jak przebiegła ta rozmowa? Przecież cię tam nie było...
- Nie. Nie sądzę. Pewnie Edith już go nastraszyła, że mu kark ukręci jak mnie skrzywdzi.
- Em,,, hehe tak po prostu?
- Hahaha. Mari jak ty coś wymyślisz to masakra jakaś. Skąd w tobie jest tyle wyobraźni?
- Podsłuchiwałaś nas z ukrycia?!
- Bo ja wiem.
- Nie! Co ta za oskarżenia!?
- Edith przecież nie jest niebezpieczna. Prawda?
- No nie powiedziałabym... Potrafi wyrządzić krzywdę jak chce.
- Użyłaś swoich mocy! A jak niby inaczej miałabyś słyszeć naszą rozmowę?
- Spałam sobie na schodach nad wami.
- Że co proszę?
- Spałaś? Ale jak to?
- No tak, ty też byś umiała.
- No normalnie. Wczoraj miałam patrol i trochę się nie wyspałam.
- Ja? Niby jak?
- Ale dlaczego akurat na schodach nad nami?
- Hej! Ja byłam tam pierwsza, sami tam usiedliście!
- No jakby ktoś próbował mnie załatwić, to co, nie broniłabyś mnie?
- Ale spałaś tam w ludzkiej postaci czy...?
- Broniłabym. Tylko coś mi się zdaje, że to ty byś prędzej mnie obroniła niż ja ciebie.
- Ludzkiej. Jakby kto mnie przyłapał to fiu fiu...
- Czemu?
- Przepraszam, że o to spytam ale czyżbyś nie miała gdzie spać?
- Po prostu już nie raz widziałam cię w akcji.
- Nie. Ale co masz na myśli...?
- Hę?
- Tak się po prostu zdrzemnęłaś?
- No tak. Już nie raz widziałam ciebie w akcji, więc jestem pewna, że to ty byś mnie prędzej uratowała niż ja ciebie.
- Tak. Lepiej na przerwie, jak na lekcji.
- Kiedy?
- W sumie racja...
- Oj uwierz mi, często. Naprawdę często.
- Jaśniej proszę...
- Ale teraz gadaj o co ci chodziło z tym spaniem czy czymś...
- To, że potrafisz się przeciwstawić Chloé i jak widzisz, że ktoś jest smutny, zły itp. starasz się go pocieszyć.
- Już nic.
- A, teraz rozumiem.
- Znów tchórzysz sierściuchu?
- A myślałaś, że o co mi chodziło?
- Nie ważne.
- Wcale nie tchórzę.
- Jak to nie ważne?
- Tak po prostu?
- To mów!
- Coś ukrywasz. Widzę to. Przyjaciółki widzą takie rzeczy
- Ja nic nie ukrywam. Przyjaciółki nie mają sekretów.
- Po prostu byłem nie doinformowany i tyle.
- Jaśniej proszę.
- Widzę to. Szkoda tylko, że najwidoczniej nie ufasz mi tak jak ja ufam tobie.
- Nie wiedziałem dlaczego śpisz na schodach ot co.
- Ufam ci Alya! Gdybym ci nie ufała nie mówiła bym ci o Adrianie!
- Em... oki?
- Ale jest coś co przede mną ukrywasz. Nie wiem tylko co ale wiem, że coś jest na rzeczy.
- Wygodnie ci było chociaż?
- Nie mam nic do ukrycia.
- To dlaczego się stresujesz?
- Nieprawda!
- Nie zbyt. Dach jest wygodniejszy.
- Mari. Znam cię nie od dziś.
- Myślałem, że to działka kotów. *zrobił tą swoją minę*
- A no widzisz...
- Wiem.
- I dlatego jestem świadoma tego, kiedy odczuwasz jakiekolwiek emocje. Widzę, że jesteś spięta, ponieważ nie chcesz bym się o czymś dowiedziała.
- Alya...Eh... to prawda. Mam przed tobą jeden dość spory sekret. Po prostu jeszcze nie jestem gotowa żeby ci go zdradzić.
- Tak swoją drogą ciekawe o czym rozmawiają dziewczyny. *skinął w ich kierunku*
- Czekaj... spróbuję podsłuchać. * pochyliła się nieco w bok*
- Dlaczego?
- Nie wiem. Nie czuję się na siłach żeby ci to powiedzieć. Za każdym razem, gdy próbuje jakby kołek staje mi w gardle.
- W coś ty się wplątała?
- Nie w nic. To akurat nic złego.
- I jak wiesz już coś?
- Więc dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć, napisać, pokazać czy coś w tym stylu?
- Coś tam wiem, ale nie rozumiem sensu. Chyba Marinette wpakowała się w jakieś kłopoty, albo po prostu gadają o tobie.
- To....to skomplikowane.
- Co? W co ona się mogła wpakować?
- No nie wiem. Nie chce powiedzieć.
- Dlaczego? Proszę wytłumacz mi co jest takie skomplikowane, że nie jesteś w stanie mi tego powiedzieć.
- Przyjaźnisz się z nią nie podejrzewasz czegoś przypadkiem?
- Nie potrafię. Po porostu nie potrafię. Jeszcze nie teraz *odbiega i się chowa* Tikki, kropkuj!
- Marinette zaczekaj. Mari gdzie jesteś? Gdzie się schowałaś? Mari halo. Przepraszam. Proszę cię wyjdź z ukrycia. Nie będę naciskać. Proszę cię wyjdź.
- Owszem, ale nie mogę ci tego zdradzić. *zmienia się w powietrze i znika*
- *Mari z kryjówki* Tikki detransformuj mnie. *podchodzi do Alyi* Tu jestem.
- O Mari przepraszam. Naprawdę bardzo cię przepraszam. Nie chciałam proszę wybacz mi.
- Hej! Znowu rozmawiają. *pojawia się za nim*
- Edith! Na litość boską! Nie strasz ludzi! *spłoszony jak kocur po zobaczeniu ogórka*
- Nie to ty mi wybacz. Nie powinnam mieć przed tobą sekretów. Obiecuję ze kiedyś ci powiem, ale na razie nie potrafię.
- Hihi. Ja nic nie zrobiłam. *pstryka go palcem w ucho* Teraz zrobiłam.
- Dobrze. Dam ci tyle czasu ile będzie chciała. Tylko proszę nie uciekaj tak więcej. Strasznie się o ciebie martwiłam.
- Au! Wiesz, że maltretowanie zwierząt jest karalne?!
- Obiecuję i dziękuje *przytula*
*odwzajemnia* Nie ma za co.
- Hej! Ja cię tylko zaczepiam. Nie bierz tego pod zbrodnie. Wystarczy że tupnę, a ty będziesz dobre 10 metrów w górze.
- Chodźmy do klasy.
- Nawet nie zdążę się przemienić i użyć kici kija.
- Mari idziemy już na lekcje?
- Haha! Kici kij! Bo padnę! Hahaha!!
- Co chcesz? To moja broń, z resztą bardzo przydatna.
- Tak. Chcę zobaczyć minę nauczycielki, gdy zobaczy, że nie jestem spóźniona!
- To będzie jeden, wielki cud!
- Uahaha! Nie... haha... nie mogę ahaha!... oddychać...pfhahaha!
- Hihi. Idziemy!
- Ty kurde, bo serio z niego dostaniesz.
- Miny nauczycielki i reszty klasy będą po prostu bezcenne!
- Ja też mam badyl na wyciągnięcie ręki.
- Tak!! Haha
- Uważaj, bo cię zepchnę z tych schodów. Serio nie żartuję. Potrafię być niebezpieczny.
- Hahaha~.
- Nie dasz rady sierściuchu. Spiłuj pazurki, bo ci się nie przydają.
Al: Kto jest tym sierściuchem i dlaczego? *patrzą na nią zaskoczeni*  Niespodzianka. A co myśleliście, że się spóźnimy?
E: Nie hehe. *stuka raz jeszcze Adriana w ucho*
Ad: Aua! Syyyyy~! *zjeżył się*
E: Sierściuch...
Al: Czemu mówisz na niego sierściuch?
E: Zabawnie to brzmi *uśmiecha się niewinnie* Poza tym koty to takie spryciule jak on, więc czemu nie?
Ad: Ymmm no właśnie... *patrzy się podejrzliwie, a w jego oczach są takie dziwne błyski*
Al: A od kiedy on jest niby sprytny?
Ad: Przepraszam bardzo, ale to już sobie wypraszam.
M: Co to było? *do Alyi*
Al: No co? Od kiedy on jest niby sprytny mi powiedz?
E: Od dłuższego czasu, zwyczajnie stara się to ukrywać.
Ad: Ej a to co niby ma być? Dzisiaj jest jakiś dzień męczenie kotów czy jak? Upsss. Dobra zapomnijcie.
E:*face palm* Głupi sierściuch.
M: ...
Al: Przepraszam co? Jaki dzień? Czego? Kotów. Przecież ty nie jesteś kotem...ej czekaj czy ty aby nie jesteś...
E: Męczenia kotów. Nasz kolega sobie ubzdurał, że dziś to wszyscy są wyjątkowo wredni dla kotów.
M: A czemu?
Al: Czy ty jesteś...
E: Adri wam chętnie wyjaśni dlaczego tak twierdzi. Prawda? *wściekły wzrok*
Al: To ty jesteś Czarnym Kotem?
Ad: ...
M: ...
E: Hahaha, *histeryczny wybuch śmiechu* że on...? Czarnym Kotem.....? A to dobre... ja nie wiem jak wy, ale ja dziś same świetne żarty słyszę. Haha...
Al: A to oznacza, że to wy. Wrona, Biedronka i Czarny Kot. Mari czy to właśnie przede mną ukrywałaś?
M: ... *osłupiona*
Al: Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś?
E: Ej ty tak serio?
Al: Tak. To by wyjaśniało, to wasze dzisiejsze, dziwne zachowanie i to przezwisko.
M: Co się właściwie dzieje?
Ad: Ej stop, stop, stop. Tutaj nie ma żadnych super bohaterów, rozumiesz?
E: Przezywam go tak bo twierdzi, że dziś jest dzień krzywdzenia kotów. A ty Mari lepiej sobie usiądź.
M: Okej. *odchodzi kawałek się usiąść*
Al: No cóż właśnie się dowiedziałam, że to wy jesteście trójką naszych bohaterów.
E: Alya, proszę cię. Skąd te wnioski?
Ad: Ayla możesz wreszcie przestać snuć te swoje chore fantazje?
E: Adri spokojnie... Nic się nie stało. To tylko nie porozumienie
Al: Ale... to wasze dziwne zachowanie dzisiaj. Po za tym dowiedziałam się, że Mari ma przede mną jakiś wielki sekret. A oprócz tego jesteście do nich bardzo podobni.
E: Kto do kogo?
Ad: *szepcze* Edith znam ją dłużej niż ty i wiem, że tak łatwo nie odpuści. 
M: Ja nic z tego nie rozumiem.
Al: Przecież to oczywiste. Adrien jest podobny do Czarnego Kota, Mari do Biedronki a ty Edith do Shadow.
E: Skąd ta pewność? *mruczy pod nosem*
Al: Po pierwsze: wygląd, a po drugie: zachowanie.
E: Shadow ma wielkie skrzydła. Adrian by przy mnie kichał, a Czarny Kot przy niej nie kicha jak zauważyłaś. Tych faktów nie podważysz.
Al: Edith widziałam twój tatuaż to po pierwsze. A po drugie: są różne środki antyalergiczne.
Ad: *szepcze* Edith a nie mówiłem, że ona tak łatwo nie odpuści?
E: *szepcze* Poczekaj Adri. *na głos* Ty w ogóle wiesz co mówisz? Wiesz ile by ona się musiała męczyć z tymi środkami. Przecież jej skrzydła są wielkie.
Al: A kto powiedział, że akurat ona? Zresztą dzięki swoim super mocą może to zrobić szybko i prosto.
M: Głowa mnie boli!
E: Niby jak?
Al: No przecież ma te swoje super moce, nieprawdaż?
E: Większość środków to proszki. A ona kontroluje żywioły, nie proszki!
Al: Równie dobrze może je rozprowadzać za pomocą wiatru.
E: Adri pomógłbyś trochę! *myśli* To nie głupi pomysł, ale potem poukładać piórka z powrotem.
Al: A po za tym zawsze Czarny Kot, a raczej Adrian zawsze może brać jakieś tabletki na alergie lub zastrzyki.
E: Sprawdźmy...*wyciąga pióro nie wiadomo skąd, macha koło jego nosa, a on kicha*
Ad: Aaaa psiikkkk! Myślisz, że specjalnie brał bym tabletki lub przyjmował zastrzyki? Gdybym był naprawdę Czarnym Kotem to jeszcze a tak to po co? Aaaa psiikkkk!
E: Tada!! Raczej nie bierze alergenu.
Al: A skąd to pióro?
E: Jak szłam do szkoły to znalazłam je na drodze. Chciałam je narysować.
Ad: No według mnie to brzmi bardzo sensownie. A teraz może skończymy już z tą paranoją co wy na to?
M: Ja jestem za!
E: Ja też!
Ad: No widzisz Ayla. Błagam cię skończ już tym.
Al: To jeszcze nie koniec. Zobaczycie znajdę jeszcze na to dowody*wybiega ze szkoły*
E&M: Alya! *biegną za nią*
*Adrian dołącza do Mari*
- Mari co się dzieje? Gdzie Edith?
- Dalej goni za Alyą. Ja już nie byłam w stanie biec. Łał nie myślałam, że ona jest tak szybka.
- O boże. Ej dobrze się czujesz?
- Tak huh tylko złapie oddech.
- Jesteś bardzo blada.
- Źle ostatnio sypiam. Tylko tyle.
- Może powinnaś się usiąść lub napić się wody?
- Nie ma... powodu....do ...obaw. Nie dzięki. Dam radę *prostuje się i biegnie dalej*
- Na pewno?
- Tak! Idziesz?! *woła z oddali*
- Czekaj! *dołącza do niej*
- Szybko zanim znikną z pola widzenia!
- Ok!
E: Alya! Alya! Alya Stój!
Al: Czego chcesz?
E: *szykuje się do rozwinięcia skrzydeł w razie czego* Co cię ugryzło?
Al: Nic. Nie ważne. Możesz zostawić mnie samą? 
E: Nie! Nie mogę!
Al: Słuchaj ja serio nie potrzebuję niańki. Więc błagam odpuść sobie.
E: Ja myślę inaczej. Raz już zostałaś zakumatyzowana nie pozwolę na drugi. Nie na mojej zmianie, jak się to mówi.
Al: To nie jest twoja sprawa. A po za tym niby skąd to wiesz co?
E: Mam swoje źródła i to całkiem sporo.
Al: Posłuchaj naprawdę bardzo dziękuję ci za pomoc ale nie potrzebuję teraz towarzystwa
E: Mylisz się. Właśnie teraz potrzebujesz go najbardziej. *Chwyta jej nadgarstek z całej siły*
Al: Puszczaj mnie! Jedyne czego teraz potrzebuję do samotność!
E: Nie puszczę! *zaciska mocniej rękę*
Al: Zostaw w mnie spokoju *zaczyna się wyrywać*
E: Nie! *przyciąga ją do siebie,obejmuje i osuwa się na ziemie*
Al: Czego ty ode mnie chcesz?
E: Żeby nic ci się nie przydarzyło z ręki Władcy Ciem!
Al: To nie zależy od ciebie!
E: Zależy! Jeśli cię nie uspokoję, on cię dorwie!
Al: Nie. Zresztą nawet nie wiesz jakie to było wspaniałe uczucie kiedy dostałam od niego moc.
E: Kłamiesz! Krzywdziłaś swoją idolkę. To ma być to wspaniałe uczucie.
Al: Wtedy byłam tylko o krok od odkrycia prawdy.
E: Alya!
Al: Nie byłam wtedy zwykłym człowiek. Miałam moc i silniejszą wolę. Nie byłam wtedy podatna na manipulacje, kłamstwa, cierpienie i smutek.
E: Doprawdy? I o mało nie zabiłaś Czarnego Kota!
Al: I tak nic by mu się nie stało. On się zawsze obroni.
E: Co się z tobą dzieje?!
Al: Zresztą gdybym tylko wtedy odebrała im ich Miracula to wszystko było by inne i wspanialsze. Tak jak obiecał.
E: Przestań! Czy nie wierzysz już w superbohaterów, że dobro zawsze przezwycięży zło. Nie wierzysz w siłę ludzkiej więzi z innymi. Tak jak twoją z Mari albo z Adrianem ....albo z Nino.
Al: Co? Mari, Adrian, N-Nino...
E: Kochasz ich prawda? Więc zrób to dla nich walcz dla nich!
Al: T-to s-są moi przy-jaciele. Ale nie zaraz czekaj nie to są moi wrogowie. Słyszę go. Słyszę go jak znowu do mnie przemawia. Nie- nie zmylisz mnie E-Edith.
E: Alya ja też cię kocham wszyscy cię kochamy. Najbardziej Nino. Zrób to chociaż dla niego. Nie musi być to dla mnie. Wiem że za mną nie przepadasz. Ale zrób to dla przyjaciół. *z oczu spłynęły jej łzy*
Al: On jest siłą i potęgą. On jest moim przyjacielem, który mnie wzywa. *odbywa dramatyczną walkę ze samą sobą*
E: Jesteś silna, spostrzegawcza i piękna. Jesteś stokrotnie lepsza od niego. Dlatego masz tak wielu przyjaciół.
Al: Czuję jego przyciąganie od momentu kłótni z Marinette.
E: Nie możesz mu pozwolić. On tylko czyha na twój słabszy moment, bo inaczej by sobie nie poradził. Jesteś od niego silniejsza!
Al: Co-co się mną dzieje?!
E: Wracasz do przyjaciół. Odrzucasz pokusy i wybierasz sprawiedliwą drogę. To się dzieje.
Al: Gdzie oni są? Czy są bezpieczni? Nie chcę ich skrzywdzić.
E: Tak. Puki ja jestem z tobą wszyscy są bezpieczni. Jeślibyś została sama nikt by nie był.
Al: Błagam pomocy. On się zbliża. Czuję to *od pewnego czasu nie powstrzymuje już łez* Edith cz-czy to ty?
E: Tak jestem tu. Nie bój się. Wszystko będzie dobrze ochronie cię za wszelką cenę!
Al: Błagam nie zostawiaj mnie!
E: Nie ma takiej opcji.
Al: Prze-praszam za wszystko.
E: Ciiii nie masz za co, każdego ponosi. *Rozluźnia uścisk i teraz czule ją przytula*
Al: Wszystko zepsułam i zniszczyłam przyjaźń.
E: Nie nic nie zepsułaś. Jeszcze wszystko może wrócić do normy, tylko wstań i wróć ze mną do szkoły.
Al: Dziękuję, że tu jesteś. Nie wiem co się ze mną działo. Dlaczego to wszystko mówiłam. To takie skomplikowane.
E: Wiem. Rozumiem cię. Ale nie wszystko da się wytłumaczyć. Teraz choć wracajmy. *wstaje i wyciąga do niej rękę*
Al: *Niepewnie ale się chwyta* Wracajmy *biegną do szkoły*

Po chwili ciszy

Al: To nie tak, że za tobą nie przepadam. Po prostu nie wiem czy mogę ci zaufać.
E: Nie ma sprawy. Wiem, że na zaufanie trzeba zasłużyć.
Al: Spróbujemy od nowa?
E: Pewnie. *uśmiecha się szeroko*

Kawałek dalej

Ad: Ayla! Edith! Gdzie jesteście?
E: Tutaj!
M: Na szczęście nic wam nie jest.
Al: Mari, Adrien przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
M: Nie musisz przepraszać. Ważne, że nic, nikomu się nie stało.
Al: Wiem, że słowa tego nie zamażą. Ale naprawdę przepraszam. Zrozumiem jeżeli mnie nienawidzicie.
E: Nie dramatyzuj.
M: Przytulas na zgodę?
E: Ja jestem za *rzuca się na Alye i Mari*
Ad: Nie przepraszaj. Przyjaciele są od tego żeby sobie pomagać, prawda? A po za tym, znajdzie się tam miejsce również dla mnie?
M: Pewnie.
E: Nie sentymentalizuj sierściuchu tylko choć tutaj. *łapie go za koszulkę i przyciąga do reszty*
Ad: Wow. Edith ty serio jesteś silna.
E: Cii~ psujesz chwilę.
Ad: Hahahahaha.
E&M: Hahahahaha.
Al: Hahahaha.
M: Wracajmy, bo tym razem nie tylko ja będę miała spóźnienie!

Wszyscy razem wrócili do szkoły


Dawno tego nie wstawiałyśmy, więc skoro już mamy ten Nowy Rok, przyda się i nowa część, hehe. Miłego Czytania!

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

,,Wesołych Świąt" 24.12.2017r.      
Choć za oknem
Śniegu brak
Trwa ten magiczny czas.
Nieprzemiennie od setek lat.
Życzymy więc zdrowia 
Szczęścia 
I wszystkiego 
Co tylko sobie wymarzysz.
Niech w tym sercu 
Zagości miłość 
I będzie w nim trwać 
Do końca.     
Ponownie szczęścia, zdrowia,pomyślności 
Niech radość w tym sercu zagości.
Spotkaj się razem z rodziną
I mów to z wesołą miną.   
Otwieraj przy choince prezenty 
I Mikołaj będzie uśmiechnięty.
Śpiewaj z wszystkimi kolędy 
By mu uszy zwiędły.
Wesołych Świąt
Życzą Fresa i Psycha 

,,Sylwester" 01.01.2018r.
Jest taki czas,
Kiedy na zabawę przyjdzie czas.
Śmiech, zabawa, picie 
I piękniejsze jest życie.
Spotkaj się ze znajomymi
I bądź z nimi szczęśliwy.
Szalej do rana
A na następny dzień lecz kaca.
Na nowy rok
Życzymy Ci 
Dużo szczęścia,
Uśmiechu,
Spełnienia marzeń
I obietnic sylwestrowych.
Zapomnij o troskach 
Niech ten rok będzie lepszy.
Dużo weny na zasadzie wszystko.
Nie podpal się petardami.
W szpitalu nie bierz znieczulenia.
Jeszcze raz wszystkiego co najlepsze
Pomyślności     
Zdrowia       
Tego wam życzą Fresa i Psycha

~ Przy okazji dziękujemy za 20 000 wyświetleń. Zaniedbujemy bloga, ale wy i tak akurat na koniec roku dobiliście piękną równą sumkę. Dziękujemy z całego serca, że mimo wszystko z nami zostaliście!

Podobny obraz



czwartek, 9 listopada 2017

Miraculum Rozdział XXXIII

- To... to niemożliwe!- zawołała Biedronka.
Zniszczenie siatki, oznaczało to, że nie mogła użyć zaklęcia "Niezwykłej Biedronki". Nie mogła przywrócić wszystkiego do normalności!
- Ha! Teraz mnie nie pokonacie!- wrzasnęła Lodołamaczka celując w bohaterkę.
Czarny Kot zasłonił swoją partnerkę niemal tuż przed uderzeniem lodowego lasera. W ten sposób oboje znaleźli się w środku mroźnej bryły. Wrona zastygła w miejscu, patrząc na przyjaciół. 
- Nieeee!!!
Uderzyła dłonią w ścianę i usiłowała ją rozpuścić, ale nie była w stanie tego zrobić.
- Dlaczego?
- Wzmocniłam nieco mój atak.- wyjaśniła przeciwniczka.- Teraz nie będziesz w stanie ich uwolnić.
- Po co to robisz?- spytała, czując jak gorąca łza spływa jej po policzku.
Szybko ją starła.
- Po co?- zaśmiała się.- Po co? Ponieważ chcę żeby inni też poczuli jak to jest kogoś stracić!
- Stracić?- wyprostowała się i spojrzała na nią gniewnie.
- Przez to, że Chloe mnie ośmieszyła rzucił mnie chłopak! Powiedział, że nie chce chodzić z klaunem! Nie wiesz jak to jest...
- Zamknij się!- warknęła na nią słabo.
- Co takiego?- spytała zaskoczona.
- Powiedziałam... zamknij się!!- zawołała tym razem głośniej.- "Rzucił mnie chłopak!?" "Chloe zrobiła ze mnie pośmiewisko!?"- przedrzeźniała ją.- To są twoje argumenty? To jest twój powód by robić to wszystko?!- znów poczuła ciepło łez na policzkach, ale tym razem pozwoliła im płynąć.- Masz racje, nie wiem jak to jest... ale nie uważasz, że twój motyw jest z lekka przyziemny? Każdego to mogło spotkać, ale wiesz co...- otarła lekko twarz.- ... właśnie zamroziłaś moich najlepszych przyjaciół. Uświadomiłaś mi, że przez to co robią, przez ratowanie Paryża, mogę ich stracić, raz i na zawsze!- odetchnęła starając się uspokoić.- Tylko jest między nami zasadnicza różnica... Ty nie wiesz co oznacza słowo "stracić" lub "być samotnym", odmiennym, wręcz dziwnym. Zawsze masz kogoś kto pomoże ci w trudnej chwili.- spojrzała na nią stanowczo.- I chyba czas ci o tym przypomnieć...
Lodołamaczka na te słowa podniosła swoją broń. W tym samym momencie Wrona pochyliła się i nagle zniknęła. Zdezorientowana przeciwniczka rozejrzała się wokoło. Wtedy heroska pojawiła się tuż przed nią.
- Za wolno...- prychnęła i wbiła swoją dłoń w jej wodny brzuch.
Chwyciła znajdujące się w nim zdjęcie i ostro wyciągnęła rękę z powrotem.
- Oddawaj!- wrzasnęła przeciwniczka z furią, rzucając się po swoją własność.
Wrona szybko wzbiła się w powietrze z dala od jej zasięgu. Lodołamaczka ustawiła swoją bazukę i zaczęła natarczywie strzelać w jej stronę. Zwinnie omijała jej ataki, ale w pewnym momencie cały świt zawirował jej przed oczami. Dziwne szmery dobiegły jej myśli, a oczy przysłoniła niematerialna mgła. Zamrugała szybko i pokręciła głową, próbując przywrócić zmysły do normalności. Gdy jej się udało zauważyła, że prosto na nią leci kolejna salwa lodowych laserów. Dobry refleks pozwolił jej uniknąć tylko części z nich. Mroźny pocisk trafił jej prawe skrzydło. Przenikliwe zimno na chwilę zaćmiło jej umysł i nie pozwoliło zauważyć, że zaczęła gwałtownie pikować w dół. Poczuła jak jej lewe skrzydło uderza o ziemie i jak jej krucze lotki zostają gdzieś w tyle. Przeciwniczka zeskoczyła z dachu, po czym podeszła do Wrony, która leżała na ulicy. Mnóstwo ludzi wbijało w nią wzrok, czekając, aż w końcu wstanie. Podniosła się na pięściach, po czym zdołała jedynie usiąść.
- Hahaha!- zaśmiała się Lodołamaczka.- Przegrałaś! Teraz oddaj zdjęcie!
Lekko odurzona heroska spojrzała na swoje zamarznięte skrzydło, potem na wstrząśnięte twarze osób stojących na ulicy, a następnie na dach. Spuściła głowę i odezwała się:
- Hehe...- zachichotał, narzucając na twarz szyderczy uśmiech.- Coś mi się zdaję, że się mylisz.- spojrzała na nią.- Bardzo mnie cieszy, że to już wreszcie koniec.
- Nie gadaj bzdur!- warknęła i sięgnęła po zdjęcie, które Wrona wciąż ściskała w dłoni.
W tym samym momencie stalowy kij zagrodził jej drogę.
- Co?!- odwróciła się.
- Nie tak szybko Królowo Śniegu!- zadrwił Czarny Kot.
- A-Ale jak?!- zawołała zaskoczona, i odwróciła się by zaatakować bohatera.
Ten zgrabnie wykonał salto w tył i z gracją wylądował tuż u boku Biedronki, która z nieco mokrymi włosami energicznie kręciła swoim jo-jo.
- Sądziłaś, że nie będę w stanie ich odmrozić jednym uderzeniem?- spytała Wrona, zmuszając w ten sposób przeciwniczkę by znów na nią spojrzała.- Świat jeszcze nie poznał moich możliwości.- dotknęła swojego zamarzniętego skrzydła i rozpuściła spoczywający na nim lód.
Lekko nim trzepnęła, zrzucając kropelki wody. Dmuchnęła na swój palec jakby była to rozgrzana spluwa, po czym zamachnęła się i zgniecione zdjęcie pofrunęło wprost w ręce Biedronki.
- Koniec twoich rządów mała Akumo! Pora wypędzić złe moce!- zamachnęła się swoim jo-jo i złapała w nie motyla.- Mam cie!- po czym otworzyła je i pożegnała.- Pa pa miły motylku!
Odruchowo chciała użyć "Niezwykłej Biedronki", ale przypomniała sobie, że jej "Szczęśliwy Traf" został zniszczony. Podeszła więc do Kota i przybiła z nim standardowego "żółwika".
- Zaliczone!- powiedzieli razem.
Zdezorientowana, pokonana dziewczyna usiadła na ziemi i rozejrzała się dookoła.
- Co się stało?- spytała, pocierając tył głowy.
- Zostałaś zakumatyzowana, ale jest już po wszystkim.- odpowiedział jej Czarny Kot.
- Em...- wymamrotała, po czym zaczęła czegoś panicznie szukać w kieszeniach. 
Jej wzrok zatrzymał się na leżącym na ulicy podartym zdjęciu. Podeszła i zaczęła je oglądać. Za chwilę miała już zaszklone oczy, a łzy płynęły wolno po policzkach.
- Zdjęcie z naszej pierwszej randki...- wymamrotała.
Przycisnęła kawałki do siebie i skuliła się. Obserwowali ją chwilę w ciszy.
- Biedrona, a co jak zostanie ponownie zaatakowana?- szepnął bohater.- Trzeba by ją jakoś delikatnie uspokoić...
Heroska zastanowiła się przez moment, następnie skinąwszy głową na partnera, podeszła do dziewczyny.
- Jak masz na imię?- spytała przymilnie, kucając przy niej.
- Wendy...
- Więc Wendy, spodziewam się, że to zdjęcie było naprawdę ważne.
- Z naszej pierwszej randki...- chlipała.
- To... może zróbcie nowe?
- Nie możemy...- zaczęła płakać mocniej.- ...zerwaliśmy.
- Wybacz nie wiedziałam.- odparła nieco zakłopotana.
- Hm... nie martw się tym.- odezwała się Wrona.- Wiesz czasem, najlepiej jest się nad czymś zastanowić, a nie od razu rozczulać.- jej prawe skrzydło delikatnie opatuliło dziewczynę.- Najważniejsze jest sobie zadać pytanie: Co mogę z tym zrobić? i Jak to zrobić? Jeśli znasz na to odpowiedź to dalej już droga wolna.- delikatnie otarła jej łzy.- I pamiętaj... nie jesteś ze wszystkim sama... poza tym myślę, że ten chłopak szybko pożałuje swojej decyzji albo zwyczajnie nie był ciebie wart, bo jesteś na prawdę wspaniała.
- Czemu tak sądzisz? Przecież nawet mnie nie znasz...- pociągnęła nosem.
- Owszem, ale wiem co widziałam.- zaśmiała się.- Możesz mi wierzyć lub nie, ale nieźle skopałaś na tyłki... no właściwie mi.- Wendy opuściła zawstydzona twarz, a Wrona zacieśniła na niej swoje skrzydło.- Może wstaniemy już z tej ziemi? Bo zachorujesz.
Dziewczyna z chwilowym wahaniem kiwnęła głową i podniosła się, a za nią i skrzydlata bohaterka.
- Dziękuję.- wyszeptała.
- Od czego są przyjaciele?- uśmiechnęła się słodko.
Wendy rozpromieniła się, po czym pożegnała i pobiegła w swoją stronę.
- Brawo!- pochwali przyjaciółkę Kot.
- Dzięki.- zaśmiała się cicho.- Ale wiecie, to była wyczerpująca walka.- powiedziała, zataczając się lekko w tył.
Złapali ją i podtrzymali. Zauważyli, że nie wygląda najlepiej, a zwłaszcza jej pozbawione lotek lewe skrzydło, które trzymała przyciśnięte tuż przy ciele. Zabrzmiały ich miracula.

Magiczna liczba, tak fajnie wygląda... 33. No nieźle, jakoś te rozdziały lecą. Hehe, dziękuje, że tyle wytrzymaliście z moim pianiem. Z góry przepraszam za błędy itd.
~Psycha~