sobota, 30 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział VIII

Nowy dzień w Paryżu. Marinette wstala nadzwyczaj wcześnie. Zaczęła przecierać oczy. Spojrzała na telefon. Było jeszcze pół godziny do budzika.
- Tikki!- przetarła twarz- Tikki! Gdzie jesteś! Miałam dziwny sen. Właśnie pokonałam Akumę razem z Kotem i wtedy pojawiła się jakaś dziewczyna w fioletowym stroju i masce. Miała czarne włosy, niebieskie oczy i co najważniejsze wielkie, potężne skrzydła.
- Hi, hi, hi!- zaśmiała się czerwona Kwami- to nie był sen to stało się naprawdę. Zyskaliscie nowego sojusznika i to całkiem silnego.
- Hej! Wciąż nie mamy pewności, że jest po naszej stronie! To może być kolejna ofiara Akumy.
- Daj spokój! Czemu jej tak bardzo nie ufasz?! Wygląda całkiem miłą.
- Po prostu jej nie ufam i już!
- Marinette czy ty jesteś zazdrosna?!
- Ja?! Zazdrosna! O co?! O to, że Czarny Kot jest nią wyraźnie zainrteresowany! Nie! Powinnam jej za to dziękować!
- Co w ciebie wstąpiło. Nie poznaje cię. Czemu jesteś taka okropna?
- Ja jestem Okropna! To ona pojawia się znikąd i nas atakuje, a potem twierdzi, że jest po naszej stronie!
- To wy ja zaatakowaliście. Ona się tylko broniła, Marinette! Masz natychmiast przestać! Przez te wrzaski ściągniesz tu swoich rodziców! Ja nie będę się chować! Zobaczą mnie i zabiorą, żeby ich Kochana córeczka się nie narażała!
- Czemu tak mówisz?- zniżyła ton- Masz rację trochę mnie poniosło...- odparła skruszona i świadoma swego złego zachowania.
- Trochę?!- spojrzała na nią z wyrzutem po czym westchneła- Marinette wiesz, że cię kocham i Czarny Kot też. Pojawienie się tej nowej nic nie zmieni. Oczywiście oprócz tego, że łatwiej wam będzie się rozprawiać z Akumami- pojawiła się szybko uśmiechając się uroczo tym samym wylewając miód na serce dziewczyny.
- Dobrze. Ale ta rozmowa nie zmienia faktu, że jej nie ufam. Pamiętasz jak było z Lisicą. Nie chcę popełnić tego samego błędu. Będę ją obserwowała.
- Rozumiem twoje obawy. Tylko proszę niech nie sprawią, że będziesz rozkojarzona.
- Masz jak w banku. Teraz choćmy do szkoły. Chcę zobaczyć minę Alyi gdy zobaczy mnie tak wcześnie.
- Ruszajmy!- Tikki wykrzyknęła entuzjastycznie chowając się do torebki.
Wyszły z domu i skierowały się do budynku uczelni. Alya siedziała na ławce i rozmawiała z Nino.
- Hej Alya!- zawołała Mari z daleka.
- Marinette? Łał! Już w szkole. Jakaś nowość.
- Chciałam cię zaskoczyć.
- To super. Nino i ja właśnie dyskitujemy o tym jak mogłabym ulepszyć Biedrobloga. Jakieś pomysły?
- Hm... O słyszałem, że mają nową partnerkę.- powiedział Nino.
- Skąd masz takie informacje?- odparła zdumiona Mari. Nie sądziła, że plotka tak szybko się rozniesie.
- Coś ci się pomyliło. Pewnie chodzi ci o nową dziewczynę w szkole.- skarciła go Alya.
- Może.- odetchnęła z ulgą dziewczyna.
*!DING!*
- No, pora iść na lekcje.- powiedziała reporterka.
- Tak, pierwszy raz się nie spóźnie. Hi, hi!- dodała Mari i ruszyli do klasy.
- Dzień dobry dzieci!- powiedziała wychowawczyni klasy.
- Dzień dobry!- odpowiedzieli chórem.
- Dziś mam dla was niespodziankę. W naszej klasie pojawiła się nowa uczennica. Proszę dołącz tu do nas.
Na te słowa do klasy weszła dziewczyna. Miała spuszczoną głowę i starała się nie patrzeć na rówieśników.
- Dzieci to wasza nowa koleżanka. Przedstaw się proszę.
- Em...Hejka wszystkim...um... Jestem Edith...eee...cóż...jestem nie tylko nowa w tej szkole, ale także w tym kraju.
* * *
- Eh... O mały włos wczoraj nie oberwałam od superbohaterów- mówiła do siebie uskrzydlona dziewczyna- Super! Heh- przeciągnęła się na dachy jakiegoś budynku- Nie sądziłam, że paryskie dachy są tak czyste i wygodne. Ale dość wylegiwania się. Pora się przygotować. Jest 6.00, więc sklepy się właśnie otwierają. Muszę sobie kupić parę rzeczy.
Zleciała na ziemię i schowała się w jakimś zaułku. Chwilę potem wyszła na ulicę. Po skrzydłach nie było śladu, nie licząc ogromnego tatuażu na plecach tego też kształtu. Usiłowała go ukryć. Wiedziała, że tam gdzie się wybiera nie przyjmują wytatułowanych panienek.
- Udało się! Muszę tylko pilnować, aby mi się nie podwinęła.- zetknęła zmartwiona pod bluzkę. Zajmował on całe plecy. Był to czarny kontur. Dziewczyna westchneła.
- Pora iść na zakupy!
Zaczęła chodzić od sklepu do sklepu, zaczynając od piekarni państwa Dupin-Cheng kończąc na księgarni.
- Teraz mam wszystko! Ojej zaraz się spóźnie! Ale nie mogę użyć skrzydeł! Może jeszcze zdąże!- i ruszyła prędko w stronę szkoły. Weszła do budynku równo z dzwonkiem.
- Uff! Zdążyłam- odetchnęła i zdyszany poszła do klasy. Czekała z drzwiami aż nauczycielka ja wezwie.
- Dzieci mam dla was niespodziankę. W naszej klasie pojawiła się nowa uczennica. Proszę dołącz tu do nas.
Na te słowa dziewczyna niespokojnie weszła do środka. Starała się nie patrzeć na innych. Bardzo się bała, że nikt jej nie polubi.
- Dzieci to wasza nowa koleżanka. Przedstaw się proszę.- poprosiła nauczycielka.
- Em...Hejka wszystkim...um... Jestem Edith...eee... cóż jestem nie tylko nowa w szkole, ale także w tym kraju!-głośno przełknęła ślinę.


W końcu udało mi się napisać długi rozdział. Jestem z tego dumna. Mam tylko nadzieje, że wyjdzie ich więcej :) 

środa, 27 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział VII

Dziewczyna była bardzo zaskoczona zachowaniem bohaterów. Runeli na nią. Wzbiła się i uniknęła ich ataków. Bohaterowie wylądowali na chodniku.
- Hej co wy? Jetsem po waszej stronie.- wolała uskrzydlona postać.
- Skąd możemy mieć pewność?- dopytywał się Kot.
- Dokładnie Kocie. Nie mamy pewności czy nie będzie tak jak z Lisicą.- wspominała Biedronka.
- Spokojnie.  Ze mną jest inaczej. Przybyłam tu w pokojowych zamiarach.
- Ale kim ty jesteś? Nigdzie nie widzę twojego Miraculum.- dalej prowadził przesłuchanie bohater.
- Nie jestem taka jak wy. Nie potrzeby Miraculum, ani Kwami. Potrafię przekształcać własną energię jeśli tak to można nazwać. Taka już się urodziłam.
- O mamo!- powiedziała oniemiała Biedronka.
- To znaczy, że tak wyglądasz na co dzień? Nie masz normalnej postaci?- Kot był najwyraźniej bardzo zainteresowany nową towarzyszką.
- Hi, hi, hi Nie. Mam zwykłą postać, na co dzień wyglądam tak samo jak wy bez masek.
- Ale wciąż nie mamy pewności, że jesteś po naszej stronie!- wzburzyła się Biedronka widząc tak wielki zapał Kota.
- A jak mam to udowodnić. Mogę wam pomagać od czasu do czasu, choć i tak tego nie potrzebujecie, bo radzicie sobie świetnie.
- Dzięki- odparli jednocześnie.
- Dobrze. Skoro już się poznaliśmy to radzę wam zmykać.
- Czemu?- znów spytali w tej samej chwili.
- Hah...- wzdychała- bo wasze transformację zaraz zniknie.
Na te słowa oba Miracula zaczęły piszczeć na znak rychłego wyczerpania mocy.
- O, faktycznie! Miło było cię poznać. Choćmy Biedrona!- odparł nie zapominając o dobrych manierach.
- Mnie też było miło Kocie!
Rozeszli się. Dziewczyna jeszcze chwilę unosiła się na skrzydłach, patrząc w ślad nowych przyjaciół.
- Ja też już lepiej pójdę. Muszę się przygotować. Jutro ważny dzień.- po tych słowach wzbiła się tak wysoko, aby nikt z dołu nie zdołał jej zobaczyć.

sobota, 23 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział VI

Czekali na furgonetke. Postanowili, że zmuszą pasażera/pasażerów do opuszczenia pojazdu. Kot znów  przygotował kij. Jak tylko pojawia się auto Kot zniknął albo raczej ukrył się. Biedronka czekała w gotowości. Gdy tylko doszło do teleportacji Biedronka zawiązała jojo na słupie po drugim końcu drogi. I trzask. Pojazd zaczął koziołkować w powietrzu. Partnerzy wiedzieli, że ktokolwiek tam jest byvratiwac skórę wyjdzie, albo raczej przeniesie się z wnętrza furgonetki. Mieli rację. Tuż przed nimi pojawiła się postać. Brązowo włosy mężczyzna, w czerwono-czarnym kombinezonie i niebieskim papauerkiem w kieszeni na piersi. Trzeba było coś wymyślić.
- Kocie, widzisz może przedmiot Akumy!?- powiedziała Biedronka zwijając jojo.
- Hm... Może to ten świstek w kieszeni.
- Kotku, zaskakuje aż mnie! Dziś przychodzisz sam siebie.
- Dzięki Biedrona. Choć wiem, że wcale tak nie myślisz, ale dzięki.
- Hej! Mówię serio. Tylko jak mu go zabrać skoro potrafi się teleportować.?
- Nie mam bladego pojęcia.
- Ja też. Może coś go unieruchamia. Cokolwiek.
- Możesz pomyśleć o tym później, teraz musimy uciekać.
- Dobrze.
Biegli ile sił w nogach jednocześnie zastanawiając się jak go pokonać, aż nagle:
- Ślepy zaułek!- wykrzykneli omal jednocześnie.
- I co teraz Moja Kochana.
- Zobaczymy "!Szczęśliwy traf!"- i w jej ręce wpadł:- Gaz łzawiący?- wytrzeszczyła oczy.
- Wreszcie coś przydatnego.
- Ha,ha,ha!- zaśmiała się ironicznie, a następnie rozejszawszy się powiedziała Kotu co ma robić.
- Musimy go oślepić, bez oczu nie może się teleportować, chyba. Zrobimy tak, zaczniesz go atakować. W tym czasie ja wejdę na schody pożarnicze. Gdy się zmęczy skocze i zacznę pryskac gazem. Nie zapomnij o zamknięciu oczy.
- Tak jest Moja Kochana!
I jak powiedziała tak zrobili. Mężczyzna szybko zmęczył się ciągłą teleportacją i Biedronka rozpoczęła realizować swoją część planu.
Czarny Kot jej nie posłuchał i też oberwał po oczach gazem. Bohaterka prędko wzięła zawartość kieszeni złoczyńcy. Okazało się, że to karta kredytowa. Nie była w stanie jej złamać. Potrzebowała mocy Kota, ale ten był oślepiony. Zaczęła grać na czas. Znalazła jakaś wodę i podała partnerowi by przemysł oczy. Ona zaś sama starała się jakoś osłabić przeciwnika. Gaz się skończył więc za czekała aż mężczyzna odzyska wzrok a wtedy:
- Smacznego!- rzuciła kurz w jego twarz w skutek czego zaczął się ksztusic i przecierać oczy.
-"!Kotaklizm!"- Czarny Kot odzyskał wzrok i zniszczył kartę.
-"Nie masz już tu czego szukać mała Akumo! Pora wypędzić złe moce! Mam cię!"- otworzyła jojo-"Pa, pa miły motylku."- i wypuściła pięknego, białego motyla.
-"Nie zwykła Biedronka!"- i jak zwykle rzuciła przedmiotem od Szczęśliwego Trafu i wszystkie szkody zostały naprawione.
-"Wszystkie pieniądze magicznie wróciły do obrabownych banków.- huczało w wiadomościach.
- Dobra robota Moja Kochana.
- Dziękuje Kotku.
-"Zaliczone"- powiedzieli razem przybijając standardowego "żółwika".
Już mieli się rozejść, gdy usłyszeli jakby trzepot stada ptaków. Zobaczyli ciemną postać(raczej była to dziewczyna) z ogromnymi skrzydłami. Lądowała dokładnie w miejscu, w którym było jedyne wyjście z zaułku. Biedronka i Czarny Kot spojrzeli na siebie. Wyczutali że swoich oczu, że myślą o tym samym. Kolejna ofiara Akumy! Kiwneli po sobie i ruszyli do ataku.

piątek, 15 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział V

Dotarli. Widzieli furgonetkę złodzieji. Ale coś wciąż tam błyskało, a do nich docierały informacje o kolejnych kradzieżach.
- Jak myślisz kocie. Akuma macza w tym skrzydła?- spytała w biegu Biedronka.
- Na...to...wygląda- odparł zdyszany Kot.
- Co ci? Straciłeś formę?
- Nie po prostu się potknąłem po drodze i uderzyłem w klatke piersiową. Chwilę jeszcze poboli i mi przejdzie. Jaki masz plan?
- Cóż, musimy się dowiedzieć czy kryje się za tym Akuma.
- Skoczymy na furgonetkę i zobaczymy przez szyby kto się tam kryje.
- Nie. Usłyszą jak lądujemy na dachu.
- Zejdźmy na jezdnię. Mam pomysł.
- Jaki?
- Zrobimy tak jak z "Nawałnicą"
- Rozumiem do dzieła!
Zeskoczyli z dachów. Wylądowali na chodniku. Rozpędzili się i zaczęli biec po  ścianach. Wyprzedzili auto rabusiów, a  Czarny Kot wydłużył swój kij, robiąc długa blokadę. Samochód nie zwolnił, wręcz przeciwnie przyspieszył. Już miał zderzyć się z barierą, gdy nagle... znalazł się po drugiej sMówiłam a kij został nie ruszony. Biedronka z Kotem stali chwilę osłupieni. Teraz mieli pewność, że za tym zdarzeniem stała Akuma. Ruszyli za autem.
- Co teraz Biedronka?
- Nie wiem. Trzeba znaleźć Akumę.
- Ale jak? Nawet nie wiemy kto jest opętany.
- Tak, ale z pewnością jest w tym aucie. I znamy jego moc tak?
- Teleportacja.
- Zauważyłam, że napady były tylko na tej ulicy przez, którą jechał samochód. Poza tym jechał strasznie wolno. Wychodzi na to, że teleportacja obejmuję tylko mały obszar.
- To znaczy, że masz plan Moja Kochana. Tak?
- Mówiłam ci coś na ten temat. Tak mam plan. Posłuchaj uważnie.- i zaczęła szeptać mu na ucho.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział IV

- Co z tą Mari?- myślał nad zachowaniem przyjaciółki- Może coś się stało? Nie. Ona zawsze się tak zachowuje. Przynajmniej przy mnie. Szkoda. Może, wciąż ma mi za złe te gumę. Ach...Czemu ja się w ogóle tym przejmuje?- westchnął.
- Nie wiem. Może lubisz ją bardziej niż  myślisz.- otparł czarny stforek z pod koszulki- Plagg! Nie mów tak wiesz, że kocham kogoś innego
- Tak, tak. Zamaskowana pani w kombinezonie w kropeczki. Nawet nie wiesz kim jest. Jak możesz ją kochać?
- Miłości się nie wybiera- odparł zarumieniony-  Zaimponowała mi odrazu jak się poznaliśmy.
- Ale musisz do niej mówić "Moja Kochana" za każdym razem jak chcesz coś jej powiedzieć.
- Nic nie poradzę. Samo mi się to wymyka.
- Ona tego nie lubi. Nie pokocha kogoś kto ją denerwuje.
- Przestań. Chowaj się, wysiadamy.
Odsunął koszulę, a mały Kwami ukrył się w niej. Wyszli z samochodu. Zasiedli do stołu. Oczywiście Plagg w ukryciu zjadł swój ser. Adrian włączył wiadomości w tablecie. Okazje się, że doszło do kradzieży. Jak dotąd obrabowano dwa banki. Chłopak wstał pospiesznie i znalazł spokojne miejsce na transformację.
- "!Plagg, wysuwaj pazury!"
* * *
Marinette wracała samotnie do domu. Była przygnębiona. Nie wierzyła jaka jest  głupia. Tak zachować się przy Adrianie.
- Nie przejmuj się. Wiesz, że on cię lubi.- pocieszał ja czerwona Kwami z wnętrza torebki.
- Tak. Lubi mnie...Eh...- wzdychała.
- Marinette pamiętaj, że on cię nie przestanie lubić.
- Właśnie to mnie gnębi. Dobrze, ale chodźmy do domu mam sporo zadane.
- Jasne.
Marinette weszła do piekarni przywitała tatę i mamę, a następnie udała się do swojego pokoju. Włączyłam komputer, a Tikki wiadomości. "Okradziono dwa banki" to był impuls do działania. Marinette weszła na dach.
- "!Tikki, kropkuj!"
Ruszyła na ratunek. Skakała po dachach śledząc wiadomości by wiedzieć gdzie są złodzieje. W pewnym momencie na coś wpadła. Czarny Kot, a kto inny. Złapał ją za rękę i pomógł jej wstać.
- Moja Kochana, musisz patrzeć gdzie skaczesz.
- Po pierwsze nie jestem twoją, a po drugie śledzę złodziejów i cię nie zauważyłam.
- To puurrrrrfekcyjnie. Przynajmniej mogłem cię złapać w moje pazury.
- Przestań lepiej ich gońmy.
- Oczywiście Moja Kochana.
- Arghh...
- Hi, hi, hi...

Miraculum Rozdział lll

- Nareszcie koniec lekcji - powiedział Nino do chłopaka, który z nim szedł. Chłopak miał blond włosy i zielone oczy. Na sobie miał czarny T-shirt, białą koszulę, granatowe spodnie i pomarańczowe trampki.
- Hh-hej Adrian. Yyy..No..yyy...Już..no...yyy Już wró-wró-wróciłeś?- starała się odezwać Marinette.
- Chyba dopiero. Miałem wrócić na drugą lekcje, ale fotograf utkwił w korku i zdążyłem jedynie na ostatnią.- odpowiedział pod denerwowany chłopak. Starał się być delikatny by nie zrazić do siebie dziewczyny. Była w końcu jego przyjaciółką.
-O...cóż...yyy...No,ja...tego,No...ymm...n-n-nie, nie chciałam cię..yh..no..wiesz..yy
zdenerwować. Hehe - odpowiadała coraz bardziej zestresowana.
- A jak u ciebie, Mari?- spytał niezrażony jej zachowanie.
- U mnie. U mnie? U mnie wszystko super. Znaczy się jakby mogło by być źle skoro jesteś tak cudny, że nie mogło by być źle...yyy...nie, nie, nie, nie, nie to chciałam powiedzieć. Chodzi o to, że u mnie wszystko okej...hehe... Co?- plątała się.
Adrian tylko mrugał zdumiony z szeroko otwartymi oczami. Po chwili zastanowienia:
- To super. Cieszy mnie, że wszystko u ciebie dobrze.- uśmiechnął się, pożegnał i pognał do samochodu.
- Nie przejmuj się. Nie było tak źle - Alya poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- To była katastrofa!- Marinette zakryła twarz rękami w geście rozpaczy.
- Przestań. Będzie dobrze!
- A co jeśli on uznał, że jestem dziwna i nie chce się już ze mną przyjaźnić. Wtedy już nigdy do niego nie zagadam i nie będę miała okazji wyznać mu moich uczuć. I nie będziemy mieć trójki dzieci i chomika. Ożeni się z Chloè, a ona zabroni mu się ze mną kontaktować. Wtedy już nigdy go nie zobaczę i z nim nie porozmawiam. Będę miała złamane serce i rzucę się z budynku w rozpoczy.- powiedziała na jednym tchu załamana.
- Łoł! Dziewczyno ty masz naprawdę niezłą wyobraźnię - wtrącił się Nino.
- Ty wszystko słyszałeś!!!- przeraziła się
- Tak cały czas tu stałem.
- Nie możesz niczego powiedzieć Adrianowi.
- Okej, okej. Zejdź na ziemię. Nic mu nie powiem.
- Dzięki- odparła z ulgą.

środa, 6 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział ll

- Panno Cheng znów spóźnienie. Jak tym razem się panienka wytlumaczy?- spytał, zdenerwowany nagłym wejściem Mari do klasy, nauczyciel fizyki.
- Przepraszam  Pana bardzo. Miałam ciężką noc i przespałam budzik. - odpowiedziała skruszona dziewczyna, patrząc wymownie fiołkowymi oczami na nauczyciela.
- Dobrze, ale proszę aby się panienka nie spóźniała już więcej- odparł ze spokojem.
Może i był staromodny, ale bardzo wyrozumiały. Za każdym razem odpuszczał Marinette jej spóźnienia. Uwielbiała go. Mimo to że nie przepadała za fizyką, to i tak nigdy nie mogła się doczekać lekcji z nim. Były zawsze ciekawe, pełne eksperymentów. Większość jej inspiracje projektanckich wybuchło właśnie na tej lekcji.
- Hej. Znów się spóźniłaś. - powiedziała do Mari dziewczyna w okularach i kraciastej koszuli.-Zresztą po co ja się pytam? I tak znam odpowiedź. - uśmiechnęła się triumfalnie.
-  Nie dobijaj mnie. Ja chyba przez niego oszaleję. Nie mam pojęcia czy on mnie lubi czy nie. - powiedziała przygnębiona spóźnialska, ale po chwili znów się ożywiła - Hej, a gdzie on w ogóle jest ?
- Jest na sesji zdjęciowej. Przyjdzie na drugą lekcje.- odpowiedział chłopak w słuchawkach siedzący w ławce przed nimi.
- A tak faktycznie. Zapomniałam
- Wiedzialaś o tym.- zdumiał się.
- Ona wie o nim wszystko, Nino.- odparła dziewczyna w okularach.
- Alya!!- wzburzyla się Marinette.
- Co to przecież prawda. - uśmiechnęła się i "wsadziła nos w książki"
* * *
- Gdzie ona jest?! Muszę chyba zniżyć lot.- mówiła do siebie postać lecaca w przestworzach. Miała kruczoczarne włosy, oczy w kolorze bardzo głębokiego błękitu, jasną cerę. Ubrana była w fioletowy, skórzany kombinezon z dwiema kieszeniami i butami na obcasie. Twarz była zakryta maską z długimi, cienkimi pociągnięciami w dół.
- Mam cię.- powiedziała szeptem uradowana.
Wylądowała. Stanęła przed dwoma postaciami. Dziewczyną w czerwonym, dającym po oczach, kombinezonie w czarne kropki i takiej też masce oraz przed chłopakiem w czarnej skórze, do której przypięty był długi pas, zwisający jak ogon. Na twarzy miał czarną maskę, a na głowie sztuczne kocie uszy. Para stała chwilę osłupiona. Patrzyli na przybysze z ogromnym zdumieniem. Nie wiedzieli co robić. Spojrzeli na siebie, skineli głowami i ruszyli do ataku.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział I

Słoneczny dzień w Paryżu. Siedziałam na dachu jakiegoś niewysokiego budynku i obserwowałam stamtąd ludzi. Wyglądali naprawdę prze zabawnie jak mrówki krzątające się w korytarzach mrowiska. Miałam ochotę lepiej się temu przyjrzeć, ale wolałam nie ryzykować tego, że ktoś mnie zauważy. Nie,jeszcze nie pora się ujawniać. Muszę czekać. Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos.

- "!Czas wypędzić złe moce!"
Już wiedziałam co to znaczy. Może i jestem tu nowa jednak doskonale znam Paryż, a zwłaszcza jego obrońców. Wzbiłam się lekko w powietrze, kierując się w stronę dźwięku wybuchów, uderzeń i krzyków. Najwyższa pora przedstawić bohaterom nową postać. Hihi... jestem ciekawa ich reakcji, choć pewnie nie będzie tak zabawna jak moje wyobrażenia. I jeszcze to dziwne uczucie w piersi. Chyba szykuje się coś złego... ale to właściwie nic niezwykłego w tym mieście.
* * *
- O NIE!!!!! Nie, Nie, Nie, Nie!! Znów się spóźnię!!- wołała granatowo-włosa dziewczyna.
Miała błyszczące, fiołkowe oczy i piegowatą twarz z lekkimi rumieńcami. Na sobie miała białą bluzkę z gałązką usianą różowymi kwiatami wiśni, znaku rodzinnego kraju jej matki, różowe jeansy z nogawkami podwiniętymi tak by były ponad kostkami, a jej włosy spięte w dwa kitki na karku.
- Nie zakładaj butów na ręce Marinette!- upomniał stworek latający wokół dziewczyny.
Był może wielkości jej dłoni. Główkę miał nie proporcjonalnie większą od reszty ciała, które z kolei było całe czerwone, nie licząc trzech czarnych kropek na policzkach i szczycie twarzy stworka. Miała też dwa czułki, co łudząco upodobniało go do wielokrotnie powiększonej biedronki. Jej Kwami.
- Tikki, jestem taka rozkojarzona. Wczorajszy patrol daje mi się we znaki. Znasz może jakiś sposób na moją senność.- powiedziała, ziewając przy tym przeciągle.
- Moja droga musisz kłaść się wcześniej, a nie rozmyślać o Adrianie.- odparła z ironicznym uśmieszkiem Kwami.
- Nie moja wina, że on jest taki cudowny.- powiedziała Marinette robiąc maślane oczy.
- Dobrze, dobrze. Teraz choć bo już jesteś spóźniona na lekcje.- pospieszyła ją Tikki.
Zarzuciła na siebie brązowy żakiet, wskoczyła w czarne baleriny i porwała swój różowy plecak z krzesła. Zbiegła do kuchni pożegnała uściskiem mamę, potem pospieszyła w dół do piekarni rodziców, odebrała misternie zapakowane śniadanie od taty, pocałowała go w policzek na do widzenia i prędko wyszły.

sobota, 2 kwietnia 2016

Hejka wszystkim

 Jestem Psycha i jestem nową wspólniczką Fresy. Będę pisała własne opowiadanie. Nie będzie ono dotyczyło serialu "Violetta". Toczyło się będzie "Miraculum: Biedronka i Czarny Kot" serialu, w który wciągnęłam Frese. Może znajdą się wśród was fani tej serii. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jak czas pozwoli to będę wstawiała jeden, dwa rozdziały na tydzień. Dziękuje. Dousłyszenia. :)