wtorek, 6 grudnia 2016

Miraculum Rozdział XX

- Zakładaj kaptur!- powiedziała Mari, kiedy wyszły na zewnątrz.
- A tak, zapomniałam. He, he.
- Nie śmieszne. Chodźmy!
Ruszyły przez miasto. Na szczęście nie napotkały nikogo znajomego. Weszły do domu medyka, który był "przykrywką" Mistrza Fu, jeśli można tak to ująć. Marinette uchyliła drzwi i zajrzała niepewnie.
- Wejdź Biedronko.- odezwał się starszy mężczyzna, którego rysy twarzy wyraźnie wskazywały na jego daleko-wschodnie pochodzenie.
Miał na sobie czerwoną, hawajską koszule, beżowe spodenki i zielonkawe buty. Pod nosem lśniły szare wąsy,a podbródek zdobiła broda. Na ręce miał bransoletę z zielonym kamieniem. Było to jego miraculum żółwia.
- Przyprowadziłam gościa.- odparła cicho.
Na te słowa Edith weszła do pomieszczenia, wciąż ukrywając twarz pod kapturem.
- Dzień dobry.- powiedziała spięta, gdyż nie za bardzo wiedziała jak się zachować wobec osoby takiej rangi.
- Witaj.- odpowiedział spokojnie.- Proszę usiądź koło Marinette.
Zrobiła jak kazał. Gdy tylko zrozumiała, że wszyscy na nią patrzą, zdjęła wolno kaptur. Na raz z wnętrza stojącego pod ścianą magnetofonu wyleciał zielony przypominający żółwia stworek.
- Niesamowite!- zdumiał się Fu.
- Jak to możliwe?- odezwał się Kwami Mistrza.
- Co?- dopytywała się Mari. Tikki zaciekawiona zaistniałą sytuacją również wyleciała z ukrycia.
- Cóż...- zaczął.- Twój gość jest bardzo nietypowy. Wiesz o tym?
- Wie kim... albo raczej czym jestem.- wtrąciła Edith.
- Prawdą jest, że bardzo nas zaskoczyło to, że tu przyszłaś, a jeszcze bardziej to, że jesteś cóż... prawdziwa.- wyjaśnił krótko żółwik.
-"Że, jesteś prawdziwa."?- spytała czerwony stworek.
- Dlaczego?- superbohaterka  zdawała się być co raz bardziej zainteresowana, natomiast czarnowłosa lekko się zgarbiła, czując, że jej ciało mimowolnie zrywa się do lotu.
- Po pierwsze... istoty jak ona nie ufają ludziom, unikają ich. Po drugie...dość niezwykłe, że twoja znajoma istnieje. Nie słyszałem o wielu żyjących z jej... można powiedzieć gatunku.- wyjaśnił krótko Kwami.
- A-ale czym ona jest?- dopytywała się dalej.
- Nie jest mi znana konkretna nazwa. Wiem też nie wiele. Tacy jak ona rodzą się raz na 10 lat. Potrafią kontrolować żywioły, a w niektórych przypadkach posiadają również skrzydła.
- Tyle już wiemy.- zasmuciła się Tikki.
- Słyszałem także, że potrafią nie odczuwać bólu.- kontynuował.- Natomiast ich największą słabością są negatywne emocje. Zwyczajnie je osłabiają.
- To coś nowego...- powiedziała Marinette i spojrzała na Edith. Jej przyjaciółka patrzyła na Fu oczyma wielkimi jak spodki, co wyraźnie pokazywało jej zaskoczenie.- Nie wiedziałaś?- spytała dla pewności.
Dziewczyna pokręciła głową. Nagle przypomniała sobie o celu ich wizyty i odruchowo dotknęła tatuażu. Gdy chciała się odezwać, uprzedziła ją Mari.
- Mistrzu, był byś w stanie zlikwidować ten znak?
- W zależności od tego w jaki sposób powstał.- westchnął.
- Moje moce wymknęły się z pod kontroli. Pewnie dlatego, że nigdy ich zbytnio nie używałam.- odpowiedziała skrzydlata.
- Rozumiem. W takim razie jestem w stanie pomóc. Jednak ty, Biedronko będziesz musiała nas opuścić.- poprosił z całkowitą powagą.
- Ale...- zaczęła chcąc zaprotestować, ale przyjaciółka chwyciła jej ramie i spojrzała na nią błagalnie.- Dobrze.
Wstała wolno i skinęła na Mistrza, po czym odwróciła się do Edith.
- Powodzenia.- uśmiechnęły się do siebie.- Tikki! Wracamy.
Czerwona biedroneczka wleciała do torebki i wyszły. Zielony stworek spojrzał zastanawiająco no dziewczynę. Po chwili jednak na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech i spytał:
- Gotowa?
- Tak.- odparła stanowczo i entuzjastycznie.

niedziela, 27 listopada 2016

Miraculum Rozdział XlX

Edith siedziała na materacu, pisząc lekcje. Przez ostatnie dwa dni wracała do siebie i przepisywała tygodniowe zaległości. Było z nią teraz o wiele lepiej. Oparzenie znikło, choć w jego miejscu pojawił się nowy tatuaż.
- No, skończyłam. Dzięki Mari. Skoro już nadrobiłam zaległości to jutro mogę wracać do szkoły. Chyba, że Mistrz mi zabroni. Wszystko jest możliwe.- powiedziała do siebie i wstając, ruszyła do domu przyjaciółki.
Latała również trochę wokół miasta aby się trochę rozruszać. Ciągłe ślęczenie nad zadaniami dawało się we znaki jej plecom. Teraz poleciała w głąb miasta, wylądowała na dachu piekarni państwa Dupin-Cheng i weszła przez okno do pokoju Marinette. Tak jak przewidywała dziewczyny jeszcze nie było w domu, więc odłożyła pożyczone książki na biurku i usiadła wygodnie na kanapie. Starała się nie robić zbyt dużego hałasu, aby nie zwrócić na siebie uwagi jej rodziców. Czekała może z godzinę, gdy wreszcie klapa się otworzyła, a granatowo włosa weszła do pokoju.
* * *
Marinette przez ostatnie dwa dni pomagała Edith się otrząsnąć. Sama nie do końca rozumiała co tak właściwie się stało, ale wiedziała, że przyjaciółka z pewnością przechodzi to o wiele gorzej. Lekcje minęły szybko. Mari zapomniała o tym, że miała dziś iść z dziewczyną do Mistrza Fu. Po szkole poszła z Alyą na koktajl, gdzie ta wypytywała się o nową podobnie jak większość klasy. Zazdrościła jej, że tylko raz było w szkole i już wszyscy ją polubili, nawet Sabrina - wieczny pachołek Chloe.
- Mari? Co z Edith?- pytała blogerka.
- W porządku. Może, jak wszystko pójdzie dobrze, to jutro wróci do szkoły.- uśmiechnęła się wątpliwie.
- O! To super! A co jej w ogóle jest?- spytała popijając swój kawowy shake.
- Eee... Co? eee... no... eee... ona jest eee... chora? Tak! Właśnie! Chora!
- A na co?- kontynuowała.
- Yyy...- nie wiedziała co powiedzieć.
- Co "yyy"
- No bo eee... ona ma no, tego yyy była na-na-na... na tańcach! I eee... źle stanęła i... i... i... i wpadła na innych! Eee... i ona skręciła kostkę! Eheh. Taaaak...
- Acha?
- A propos! Muszę wracać do domu! Pa!- i szybko wybiegła z kawiarni, nie czekając na odpowiedź.
Przypomniała sobie o spotkaniu. Niemal wleciawszy do domu, popędziła na górę, zapominając aby przywitać się z rodzicami.
- Rany!- wystraszyła się.- Jak tu weszłaś?
- Przez to okno-podobne-coś.- odparła dziewczyna siedząca na kanapie, wskazując wejście na balkon nad łóżkiem Marinette.
- Długo czekasz?- spytała mała czerwona Kwami wylatując z torebki.
- Może godzinę? Czekałabym krócej gdybyś raczyła się zjawić.- skarciła delikatnie przyjaciółkę.
- Przepraszam. Zapominało mi się.- westchnęła po czym dodała lekko zmartwiona.- Edith?
- O co chodzi?
- Czy to...-dotknęła swojej twarzy.-... no wiesz. Boli?
- Już nie. Czemu pytasz?- uniosła brew.
- Bo się świeci.- odpowiedziała za nią Tikki.
- Że co?- Edith panicznie zaczęła dotykać twarzy.
- Musimy się pospieszyć. zarządziła Marinette.- Tikki, wracaj do torebki.
Kwami, usłuchała i szybko się schowała. Dziewczyny wyszły po cichu, nie zwracając na siebie uwagi.


Przepraszam, że tak długo nie było! I że taki krótki! Wybaczcie!

niedziela, 30 października 2016

Miraculum Rozdział XVlll

Edith wciąż w transie leciała wyżej i wyżej. Wreszcie się ocknęła.
- O rany! Co ja robię tak wysoko? Gdzie jest Biedronka i Czarny Kot? Boże, wszystko mnie boli. Auć. A niech to. Ale to było silne. Nie sądziłam, że wyzwolę, aż tyle energii. Poprawka. Nawet nie wiedziałam, że tyle jej posiadam. Łał! Niesamowite. Jednak nie jestem tak pospolita. Muszę jakoś to okiełznać. Wielki Mistrz mi pomoże. Ale tylko Mari wie gdzie on jest. Spytam się jej w szkole. Zanim tam pójdą muszę wypocząć. Boli jak nie wiem. Rany! Auć! Ile ja tak latałam?- spojrzała na zegarek w telefonie.- Nie wierzę! Latam tak cały tydzień! Nie to niemożliwe! Natychmiast idę do Marinette! Ale nikt mnie nie może zobaczyć! Co im powiem! Że latałam sobie przez tydzień! Po prostu niesamowite!- krzyczała do siebie wolno kierując się do swojego "domu". Dotarła z bólem. Wzięła bluzę z kapturem i ruszyła w stronę szkoły. Znalazła się w zaułku w pobliżu uczelni. Znikły skrzydła, kostium, a na siebie założyła bluzę i narzuciła kaptur. Każdy krok sprawiał jej ból. Ukradkiem weszła do środka, schowała się w kącie i czekała na przyjaciółkę.
- Boli mnie nawet jak stoję!- syczała cicho.
Marinette szybkim krokiem przeszła korytarz i usiadła w kącie na drugim końcu szkoły. Adrian wyraźnie się o nią niepokoił, bo wciąż ją obserwował.
- Zatłukę ją! Czemu musiała usiąść tak daleko. Auć!- szła, unikając wzroku uczniów.
Podeszła z wolna i złapała ją za ramię.
- Co ty...- zaczęła Mari, po czym zemdlała jakby zobaczyła trupa i zemdlała.
* * *
- Mari!- podbiegł do omdlałej dziewczyny Adrian.- Co ci?- rozejrzał się.
Przy słupie stała  zakapturzona postać. Przyjrzał się jej.
- Nie wierzę!- otworzył szeroko oczy.- Edith!?
- Nic jej nie zrobiłam! Auć!-broniła się.- Chciałam ją tylko o coś poprosić, a ona spojrzała na mnie jak na ducha i odpadła.
- Nie ma się czemu dziwić. Nie było cię cały tydzień i  wyglądasz jakbyś właśnie wydostała się z więzienia. Poza tym, nie wiedzieć czemu, ona faktycznie myślała, że jesteś martwa.
- Cóż, na razie wystarczy, że ja to wiem.- powiedziała jakby do siebie, ale Adrian i tak to słyszał.
- Trzeba zabrać ją do szpitala.- powiedział kładąc Mari na kolana.
- Nie, nie trzeba.- odparła.- Ocknie się za trzy... dwie... jedną...- i w tym momencie Marinette otworzyła oczy.
Złapała się za głowę.
- Rany! Auć! Co się stało?- spytała pocierając tył głowy. Spojrzała na Adriana, który trzymał ją na kolanach.- C-c-co... się... się... sta-stało?- spytała ponownie.
- Zemdlałaś.- odpowiedział jej spokojnie.- Co pamiętasz?
- Yyy... he, he może yyy... najpierw mnie no wiesz, puścisz?- powiedziała skrępowana.
Adrian miał mocny uścisk. "Trochę" zbyt mocny.
- Przepraszam! Nie chciałem!- zawstydził się.
- Eee... no nic tego nic... nic się nie stało.- zakłopotała się.- To... to... to Edith! Gdzie ona jest!- zaczęła się rozglądać.
- Jestem tutaj.- odpowiedziała i podeszła.
Mimo, że nie okazywała tego wyraźnie to po jej twarzy było widać, że sprawia jej to ból.
- O, rany! Myślałam, że coś ci się stało! Nie mogłaś się odezwać! Jak ty wyglądasz!? Kto ci to zrobił!?
- Dobrze wiesz co się stało. Ocknęłam się z ledwością godzinę temu.- powiedziała tajemniczo.- Chyba i tobie muszę to wyjaśnić.- zwróciła się do Adriana.
- Przydałoby się.- burknął.
- Choć ze mną. Mari zostań tutaj. Powinnaś ochłonąć.- i ruszyli do szatni.
Weszli do środka. Edith upewniła się, że nikogo nie ma. Zdjęła kaptur. Twarz miała pokrytą poparzeniami, które układały się w ciekawe wzory.
- O co tu chodzi?- prowadził dochodzenie.
- Myślałam, że jesteś sprytniejszy, "Kotku".- powiedziała groźnie, naciskając na ostatnie słowo.
- Co?- zaniepokoił się.- O czym ty mówisz? Dlaczego nazwałaś mnie "Kotkiem"?
- Już nie udawaj głupka. Wiem, że jesteś Czarnym Kotem.- zaśmiała się.
- Skąd te wnioski?- dziewczyna mogła blefować, więc starał się nic nie pokazywać po sobie.
- Nie sposób, nie zauważyć jak rozmawiałeś ze swoim Kwami na środku korytarza.- prychnęła.
- Widziałaś to? Chwila... skąd ty w ogóle wiesz co to jest Kwami?- nie potrafił zahamować potoku pytań rzucających mu się na język.
Dziewczyna przygryzła wargę, dotknęła twarzy i odruchowo spojrzała w miejsce, w którym zazwyczaj są jej skrzydła.
- Ty?! Ty jesteś tą Nową?! Ty jesteś tą dziewczyną ze skrzydłami?!- zaczął się domyślać.
- T-tak.- spuściła głowę i wbiła wzrok w podłogę.
Po chwili jednak podniosła wzrok, po czym spojrzała przez szybę co robi Marinette. Siedziała nieruchomo na ławce. Tikki nie wychodziła z torebki.
- A-Ale, ale jak?- zdołał w końcu z siebie wykrztusić.- Gdzie masz skrzydła? Co się z tobą działo przez ten tydzień?
- Mówiłam już. Magiczne umiejętności.- westchnęła.- A co do tego co robiłam to emm... nie wiem.
- Jak to?
- Wiesz co, dokończymy tę rozmowę kiedy indziej.- zniecierpliwiła się.- Muszę stąd wyjść nim ktoś zobaczy mnie w tym stanie.
- Dobra, wyprowadzę cię.
- Nie. Najpierw muszę o coś poprosić Mari.- zaprotestowała.
- Niech będzie. Na razie.- odparł i odszedł zatopiony w swoich myślach.
Edith z trudem przeszła korytarz podchodząc do Marinette.
- Hej... mam prośbę.- zaczęła.
- J-jaką?- odparła nieprzytomnie.
- Zabrałabyś mnie do Mistrza Fu za parę dni, jak dojdę do siebie?
- Jasne. Chodzi o to zniknięcie?
- Tak.- westchnęła.
- OK.
- To do zobaczenia.
- Pa.
Nie śpiesznie wyszła z budynku, a Marinette ocknęła się dopiero na dźwięk dzwonka, po czym udała się na lekcje.

wtorek, 25 października 2016

Miraculum Rozdział XVll

Marinette znów wstała wcześnie. Minął tydzień od incydentu, a Edith nie pojawiała się w szkole.
- Tikki!- zawołała przyjaciółkę. Chciała jej się zwierzyć.
- Tak, Marinette.- podleciała do niej zaniepokojona.
- Martwię się o Edith. Nie chodzi do szkoły. Boję się, że wciąż się zmaga z tym czymś. Nie chce, żeby coś jej się stało. Spędziłam z nią z ledwością pół dnia, ale czuję się jakbyśmy znały się wieki. Chcę, żeby wróciła- powiedziała drżącym głosem i ukryła twarz w kolanach.- Nie chcę nikogo tracić.- łkała.
- Nie płacz. Znajdziemy ją. Jeśli chcesz dziś też możemy jej poszukać. Odnajdzie się. Czuję to.-pocieszała ją Kwami.
- Nie. To koniec. Jej nie ma.- wstała i zaczęła się ubierać.
- Dlaczego tak mówisz? Chyba się nie poddasz. Marinette, nie taką cię poznałam. Nie wierzę, że utrata przyjaciółki pozbawi cię chęci do działania.
- To uwierz.- odparła i wyszła. Tikki zdążyła tylko szybko wskoczyć do torebki.
Mari weszła prędko do szkoły. Nie rozmawiała z nikim. Usiadła na ławce w ciemnym kącie. Oparła głowę o pobliski słup. Nale ktoś złapał ją za ramię. Nie wiedziała kto to. Postać była zakapturzona, zgarbiona i widocznie obolała.
- Co ty...- nie dokończyła.
Serce jej zadrżało, a usta odmówiły posłuszeństwa. Patrzyła w oczy komuś kogo myślała, że straciła na zawsze. Zemdlała.
* * *
Adrian wstając rano, myślał nad tym co ostatnio się wydarzyło.
- Gdzie się podziewa Edith? Od tygodnia nie ma jej w szkole. A Marinette? Najwyraźniej ciężko to przeżywa. Biedronka incydent z Nową także. Chciałbym im jakoś pomóc. Tylko jak?- mówił wciąż lekko zaspany.
- Mnie się pytasz? Ja nic o nich nie a wiem, z resztą tak samo jak ty. Mogę teraz mój ser.- burknął Kwami.
- Plagg już dostałeś. Eh... tak czy inaczej wymyśliłem niezły plan pocieszenia Mari.- zawołał entuzjastycznie.
- Ciekawe jaki?- zakpił.
- Zabiorę ją do kina, Na pewno się ucieszy i choć trochę odstresuje.- chwycił torbę i pobiegł do samochodu.
Czekał na nią przy wejściu. W końcu przyszła.
- Hej, Marin...- przemknęła obok niego w ogóle nie reagując.
Usiadła się na ławce w ciemnym kącie. Obserwował ją. Po chwili zobaczył jak mdleje.
- Mari!- krzyknął i ruszył na pomoc, ale nie spodziewał się kogo tam zobaczy.

środa, 12 października 2016

Miraculum Rozdział XVl

- Halo! Żyjecie!- nawoływała znieruchomiałych przyjaciół.- Wyglądacie uroczo.- użyła podstępu.
Jak myślała od razu ożyli i Biedronka odsunęła się odrobinę od Kota.
- Co? Ty? Jak? Skąd? Co? Jakim cudem?- nie dowierzała własnym oczom nakrapiana dziewczyna.
- He! he!- zachichotała, ale było widać, że pokaz ją wykończył- Mówiłam, że mam dla was niespodziankę. Eh...- złapała się za bolącą głowę.
- Biedrona, ty to z nią uknułaś?!- Kot jeszcze się oswajał ze wszystkim co zobaczył.
- Nie! Znaczy się, ona kazała mi się śledzić, ale nie wiedziałam co chce nam pokazać.- tłumaczyła się.
- Ok! Ale co jej jest? Wygląda jakby cierpiała.- wskazał na dziewczynę, siedzącą po turecku na trawie i trzymającą się za głowę.
- Eh... mmm... Ałć!- jęczała z bólu- za... dużo... nie... wytrzymam.
- Ed...- Biedronka szybko zakryła usta, żeby nie zdradzić tożsamości przyjaciółki.- Co się stało? Dlaczego tak mówisz?
- Za... dużo... n-nie... nie... nie mogę. Eh!- wydukała dalej ściskając głowę- To... wszystko... przez... te... ćwiczenia.- oddychała ciężko.- O-bu-dziłam. Eh! Swoje moce. Zbyt... dużo... energii. Lepiej... uciekajcie. Za-raz... Eh! stracę.. kontrole.- nie wytrzymywała, klęknęła i przyłożyła głowę do ziemi. Z bólu zaczęły płynąć jej łzy. Ręce trzymała na uszach. Cała się trzęsła- Uciekajcie!- wrzasnęła.
Ukryli się  na dachu najbliższego budynku. Był stary i opuszczony, jak większość budynków tej okolicy. Nowa zaczęła krzyczeć. Głos miała niewiarygodnie donośny. Jej wołania prawie zdmuchnęły partnerów z dachu. Zauważyli, że skrzydła pomału wracają na swoje miejsce. Wyglądało to tak jakby rosły od nowa. Dalej krzyczała.
- Nie mogę na to patrzeć.- Biedronka ze łzami w oczach, odwróciła się do Kota- To moja wina!- łkała.
- Nie obwiniaj się.- podszedł do niej i przytulił.- Tego nikt nie mógł przewidzieć. Nawet ona sama nie była świadoma, że coś takiego może się stać.- powiedział smutno, patrząc przez ramię wtulonej w niego bohaterki na Nową.
Już nie krzyczała. Palcami skrobała ziemię. Ból nie ustąpił. Jej twarz zaczęła lśnić, skrzydła także.
- Nie mogę. Nie mogę jej pomóc.- osunęła się od Kota.- Muszę ją wesprzeć.- ruszyła w jej stronę.
Czarny Kot jednym ruchem złapał ją za rękę. Odwróciła się i spojrzała na niego spuchniętymi od łez oczami.
- Moja Kochana,- zaczął.- nie chcę cię zatrzymać. Wiem jak ważni są dla ciebie przyjaciele, ale pozwól mi iść z tobą.- przysunął ją do siebie.
- Dobrze. Chodźmy!- otarła twarz, pociągnęła nosem i ruszyli wesprzeć przyjaciółkę.
Skrzydła rosły i rosły zadając dodatkowy ból. Jednak centrum jej cierpienia była twarz. Zakrywała ją rękami. Wyglądało to tak jakby ktoś wypalał na jej twarzy tatuaż.
- Dasz radę. Jesteśmy tu z tobą.- mówił do niej Kot.
- Kazałam! Eh! Wam uciekać!- wystraszyła się ich obecności.
- Nie mogliśmy cię zostawić.- tłumaczyła Biedronka.
- Tu jest niebezpiecznie!- otworzyła w końcu oczy.
To co zobaczyli przeraziło ich. Na miejscu oczu znajdowała się delikatna poświata. Oparła ręce o ziemie i rozłożyła szeroko, wciąż rosnące skrzydła. Wszystko zaczęło się trząść. Drobne kamyczki, patyki itp. uniosły się bezwładnie do góry, jak gdyby grawitacja zanikła. Edith miała twarz pełną złości.
- Co się dzieje?!- krzyczał do partnerki.
Oboje zaczęli się unosić, podobnie jak kamyki. Nowa zniżała się do ziemi. Wystartowała. Ziemia zatrzęsła się, wszystko opadło z powrotem. Zniknęła w chmurach. Bohaterowie wstali obolali.
- Co to było?- spytał Kot masując się po karku.
- Nie mam pojęcia.- oboje spojrzeli tępo w niebo.

czwartek, 6 października 2016

Miraculum Rozdział XV

- Biedrona, czemu my w ogóle śledzimy te Nową.
- Zobaczysz.
Edith lecąc słyszała każde słowo. Miała dużo lepszy słuch niż się zdawało.
- Moja Kochana, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć. Jesteśmy partnerami i przyjaciółmi. Możesz mi zaufać.
- Oj, kici, kici. To nie tak, że ci nie ufam. Po prostu nie mogę ci powiedzieć. To sekret.- spojrzała na partnera. Patrzył na nią uroczo lśniącymi kocimi oczami- Nie rób oczu smutnego kiciusia. Nie mogę ci powiedzieć. Nie mogę.- protestowała.
Starała się nie pokazywać, że sama tego nie wie. Edith zbliżała się do obrzeży miasta. Chciała zaprowadzić ich na polanę, aby nikt oprócz tej dwójki niczego nie widział.
- Zaraz wyjdziemy z miasta. Co ona kombinuje?- mówiła do siebie Biedronka.
- Czyli co? Poddajemy się?
- Nie! Muszę wiedzieć, czy jest po naszej stronie.- oczywiście była pewna, że jest, ale musiał jakoś zwodzić partnera.- Skoro już wiesz po co to robimy, to skończ zadawać pytania i choć.- skarciła go.
Znaleźli się na polanie. Para schowała się za kamieniem. Nowa rozejrzała się, aby sprawdzić czy za nią nadążyli.
- Są.- szepnęła.
Zaczęło się. Edith ukryła skrzydła, kostium został. Kot otworzył szeroko oczy i przyglądał się całemu zajściu zdumiony. Dziewczyna rozpoczęła wolno ruszać rękami i nogami. Wyglądało to jakby uprawiała jogę. Po dłuższej chwili złożyła ręce. Cały czas była odwrócona do bohaterów twarzą. Stała tak nie ruchomo przez minutę. Nagle otworzyła oczy, wysunęła rękę w przód i nisko obróciła się wokół siebie. Wszystkie rośliny wokół niej się położyły, a ich owiał silny podmuch. Patrzyli dalej zdumieni. Dziewczyna usiadła na ziemi. Z kieszeni wyciągnęła cienką czerwoną świeczkę. Postawiła ją przed sobą. Rozłożyła ręce i zaczęła głęboko oddychać, a po chwili jej ręce zaczęły się tlić ogniem. Dotknęła świeczki a ta się zapaliła. Wstała. Uniosła ręce w górę i płomień się powiększył wielokrotnie(mniej więcej jej wielkości). Jeden ruch, a płomień znalazł się miedzy jej rękami. Nagle na jego miejscu pojawił się ognisty smok. Rozłożyła ręce i sterowała nim. Skierowała go w stronę kwiatu, który rósł na kamieniu, za którym skryli się bohaterowie. Ledwo uniknęli zetknięcia się z nim, choć Kotu odrobinę przypaliły się uszy. Smok powędrował ku niebu i się rozsypał. Znów zaczęła formułę. Rozłożyła ręce na boki, dłońmi do dołu i rozszerzonymi palcami. Zamachała się. Przed nimi pojawił się smutny, a za razem niezwykły widok. Połowa kwiatów na polanie była martwa. Nowa wyciągnęła z nich wodę i trzymała w magicznym uścisku. Dzięki płynnym ruchom dłoni podzieliła zebraną wodę na dwie części, mniejszą i większą. Większą część ukształtowała w cieniutką nić i znów zaatakowała kamień, za którym się kryli. Było słychać tylko uderzenie. Przyjaciele spojrzeli po sobie i wychylili głowy. W tej samej chwili spora część głazu zaczęła się zsuwać.
- Ona przecięła kamień wodą!- powiedział Kot.
- Niesamowite!- dodała Biedronka.
Obserwowali ją dalej. Znów rozdzieliła wodę i jednym z nich otoczyła swoje palce. Chuchnęła na nią, a ta zmieniła się w lód. Machnęła ręką w stronę drzewa i lodowe kolce wbiły się w nie. Opatuliwszy pozostawioną resztą dłoń, dotknęła nią ziemi. Zniszczone przedtem kwiaty ożyły. Odetchnęła. Spojrzała w ich stronę, wiedząc gdzie są. Postanowiła się zabawić. Stanęła twardo na nogach, rozstawiając je szeroko. Ręce miała przy biodrach i zaciśnięte pięści. Poczekała, aż zwątpią, że coś w ogóle zrobi. I BOOM! Skoczyła na dwie równe nogi, wyrzucając tym samym w powietrze kamień, za którym byli. Wylądował parę metrów dalej.
- Miło, że wpadliście!- zachichotała patrząc na osłupiałych partnerów.

Życzę wam sukcesów nauce na ten nowy miesiąc ;)

piątek, 30 września 2016

Miraculum Rozdział XlV

Edith pożegnała się szybko z Marii i skręciła w jakiś zaułek. Poczekała chwilę z rozłożeniem skrzydeł i kombinezonu. Chciała mieć pewność, że nikt nie będzie przechodził koło jej kryjówki. Błysk i już była z powrotem w kostiumie. Wzbiła się w powietrze, po czym zaczęła wypatrywać z wysoka swojego dachu. Znalazła. Był to płaski dach starego, zabytkowego budynku. Sama go "zagnieździła". W jednym boku leżał stary materac z kocem, w drugim mata i mnóstwo świec. W trzecim rogu, ala szafka. To znaczy zbite dwie deski pod kątem prostym, przysunięte do ścianek rogu i nakryte siatką. W środku znajdowało się kilka statywów, poduszek, książek, i płacht z tworzyw sztucznych na wypadek deszczu. Pod materacem było sporo miejsca wyciągnęła niego jakąś długą sukienkę z rękawami do łokci i zarzuciła na siatkę. Zmieniła się z powrotem w zwyczajną dziewczynę i przebrała ubranie. Następnie podeszła do szafki i wyciągnęła z niej poduszkę. Położyła ją przed jakąś wyższą częścią ściany. Znalazła deski w dobrym stanie, po czym skręciła z nich podest, coś na styl stoliczka śniadaniowego. Wzięła plecak, usiadła się na poduszce, na nogach postawiła stoliczek i zaczęła odrabiać lekcje.Była dość bystra, więc zajęło jej to tylko półtorej godziny. Na początek spakowała się na jutro, pościeliła materac, ułożyła rzeczy w szafce i tak minęło jej trochę czasu do patrolu. Wpadła na pomysł, żeby pomedytować, ale się rozmyśliła. Nie chciała się rozpraszać przed tym co miała zamiar pokazać bohaterom. Zaczęła namacywać coś pod materacem.
- Mam.- powiedziała i wyciągnęła starą zakurzoną książkę- Nigdy nie jest za późno, żeby trochę się podszkolić.- zdmuchnęła kurz i zaczęła czytać.
Po dłuższym czasie wstała, aby rozprostować nogi, które przez cały czas były śmiesznie pozginane.
- Ok! Ah... pora na patrol- sapnęła przeciągając się. Po chwili już leciała.- Mam nadzieje, że Mari znalazła list. Zobaczmy. Tam są!- wylądowała przed nimi.
Gdy stanęła na dachu, spojrzała w ich stronę i usłyszała jak Biedronka mówi Kotu, że będą ją śledzić.
- Znalazła!- ucieszyła się i podfrunęła do innego dachu.

Na imieniny mojego brata!

poniedziałek, 26 września 2016

Miraculum Rozdział Xlll

Adrian jak zwykle wstał, wziął prysznic, zjadł śniadanie. Miał przeczucie, że coś się dziś wydarzy. Wczorajsza akcja z tą nową nie mogła być jednorazowa. Jego przeczucia były poprawne. W szkole pojawiła się nowa dziewczyna. Polubił ją. Była szczera i bardzo dużo wiedziała o innych, mimo że wcześniej ich nie widziała. Przed ostatnią lekcją rozmawiał z Plaggiem na korytarzu.
- Ta nowa jest całkiem super! Można powiedzieć, że nawet trochę przypodobała się Chloe. Nie zła jest.
- Adrian ja wszystko to wiem! Też tam byłem.- odpowiedział Plagg nie rozumiejąc zachowania chłopaka.- Czy ty się czasem nie zakochałeś?- zaczął go drażnić.
- Skończ! Ja kocham inną! Edith jest po prostu dziewczyną, z którą chciałbym się zaprzyjaźnić. Tylko nie mam pojęcia jak się do tego zabrać.- zaczerwienił się.
- Tak, tak. Najpierw pierwsze spotkanie, potem koleżeństwo, przyjaźń, zauroczenie, pierwsza randka i miłość po sam grób.- nabijał się z niego Kwami.
- Plagg!- Adrian zaczynał się mocno irytować głupim zachowaniem przyjaciela.
- Dobra, dobra. Ap-ropo idzie ta twoja ukochana. Ja się chowam.- i wskoczył do koszulki.
W ostatniej chwili, bo własnie do chłopaka podeszła Edith. Zaczęli rozmowę, później poszli razem na lekcje, ćwiczyli razem i grali w jednej drużynie. Okazało się, że dziewczyna jest też całkiem nie złym graczem. Później po lekcji znów rozmawiali, aż rozeszli się do swoich szatni. O dziwo sporo wyjawiła mu o sobie, a przy tym wypytywała się o Marinette. Może zauważyła coś czego on nie zauważył? Tak czy inaczej gdy się przebrał, zobaczył jak dyskutują ze sobą i rozchodzą się w swoje strony.
- Pewnie też się zaprzyjaźniły.
Nie dziwiło o to zbytnio. Obie są bardzo miłe, ale wydawało mu się przez chwilę, że Mari jest przeciwna Edith, podobnie jak Biedronka tej Nowej.
- Chyba oceniłem ich relacje zbyt pochopnie.- powiedział do siebie i pobiegł do samochodu.
Dotarłszy do domu, pędem poszedł do pokoju. Za godzinę miał szermierkę, a jeszcze nie zrobił lekcji. Starał się jak mógł, ale nie zdążył. Pocieszył się jednak, że po zajęciach będzie miał jeszcze chwilę przed patrolem. Jak zwykle dzięki swej organizacji wyrobił się ze wszystkim w samą porę. Nawet znalazł moment w międzyczasie, żeby przynieść Plaggowi ser.
- Skończyłem!- rzucił okiem na zegarek w komputerze i szybko wstał-"!Plagg, wysuwaj pazury!"
Wyskoczył przez okno w łazience. Pobiegł w stronę budynku, na którym uwielbiała siedzieć Biedronka. Oczywiście ją znalazł.
- Dobry wieczór, Moja Kochana.- zaczął jak zwykle od swojego powitania.
- Cześć, Kocie. Widziałeś może gdzieś te nową?- od razu przeszła do rzeczy Biedronka.
- Tak. Właśnie wylądowała na dachu, o tam.- odpowiedział, jednocześnie wskazując w jej kierunku.
- Świetnie. Kryj się będziemy ją śledzić.- odparła tajemniczo.
- Ale jak? Ona ma skrzydła!- nie rozumiał jej zamiarów.
- Nie zadawaj tylu pytań tylko rób co mówię.- zdenerwowała się jego partnerka.
- Jak sobie życzysz, Biedronsiu.- odparł i posłusznie ruszył jej śladem.
* * *
Marinette wyszła ze szkoły. Patrzyła jeszcze chwilę jak Edith skręca i znikła w zaułku.
- Eh... jak ja mogłam myśleć, ze ona nastawia go przeciw mnie? I jak mogłam jej nie ufać? Ostatnio naprawdę staje się podejrzliwa. To chyba dobrze że się pilnuje, ale no troszkę przesadziłam. Muszę się wziąć w garść.
Westchnęła i ruszyła. Weszła do domu, jednak nie przez piekarnię. Była zbyt skołowana tym wszystkim by móc normalnie porozmawiać z rodzicami. Weszła ze spokojem do pokoju, zdjęła plecak i rzuciła się na sofę. Zaczęła krzyczeć, kryjąc twarz w poduszce. Skończywszy, wstała i usiadła przy biurku. Otworzyła plecak.
- A to co?- wyjęła kartkę, najprawdopodobniej wyrwaną z zeszytu- Dziwne.- rozłożyła ją.
W środku była notka zaadresowana do niej. Zaczęła czytać na głos:
-"Marinette,
Proszę cię abyś dziś z Kotem poszła na patrol jak zwykle. Na pewno się pojawię. Namów kota, żeby nie podchodził. Śledźcie mnie. Coś wam pokażę. Pamiętaj ani słowa kotkowi. Dowie się w swoim czasie.
Edith."
Marinette parę razy przeczytała karteczkę. Co ona jeszcze chce im pokazać? Znaczy się rozumiała, że chce coś pokazać Kotu, ale jej? Myślała, że już wie o niej wszystko. Mimo to postanowiła uszanować jej prośbę. Schowała liścik do szuflady i zabrała się za lekcje.
Po dwóch godzinach skończyła. Spojrzała na zegarek.
- No przed czasem. Mam chwilę, żeby zaprojektować coś dla Edith- i zabrała się do pracy. Po godzinie pracy, oglądała swoje prace z dumą.
-Dobrze!  Czas na patrol."!Tikki, kropkuj!"- wyszła.
Usiadła na dachu. Po chwili zjawił się Czarny Kot.
- Dobry wieczór, Moja Kochana.
- Część Kocie. Widziałeś może gdzieś te nową?
- Tak. Właśnie wylądowała na dachu o tam.
- Świetnie. Kryj się będziemy ją śledzić.
- Ale jak? Ona ma skrzydła!
- Nie zadawaj tylu pytań tylko rób co mówię.
- Jak sobie życzysz, Biedronsiu.

I kolejny raz bardzo przepraszam za to opóźnienie. Mam nadzieję jednak, że wam się spodoba.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Konkurs. 10 000 wyświetleń

Na początek chciałybyśmy podziękować wszystkim za całe 10 000 wyświetleń(jesteście najlepsi). Z tej właśnie okazji ogłaszamy konkurs zarówno dla miłośników Violetty, jak i dla fanów Miraculum. Oto zasady:
1. Mamy dla was dwie propozycje:
a) rysunek dowolnej postaci,
b) one shot.
Wszystko tyczy się powyższych seriali.
2. Opowiadania muszą mieć co najmniej jedną kartę w wordzie a rysunek musi być przygotowany na kartce A4(oczywiście jeżeli ktoś chce większy format to nie ma problemu).
3. Prosimy o wklejenie tekstu z worda na wiadomość e-mail. Wtedy podczas publikowania na bloga zdjęcia będą widoczne(znaczy jeżeli je dodacie).
5. Prosimy o zgłaszanie się w komentarzach.
6. W zgłoszeniach musi być zawarte:
a) nazwa blogerowa lub imię i nazwisko(albo przezwisko, ale to raczej każdy sie domyśli ;)),
b) kategoria do której się zgłaszacie.
7. Przy rysunku należy napisać imona postaci(mogą być one nowe, ktore chcielibyście zobaczyć w opowiadaniach, ale nie obiecujemy, to tylko taka propozycja)
8. One Shot powinnien zawierać następujące informacje:
a) twoją nazwę,
b) tytuł i dowolny paring,
c) ograniczenia wiekowe.
9. Wszystkie prace będą publikowane.
10. Konkurs odbędzie się dopiero wtedy gdy będzie co najmniej 5 zgłoszeń z każdej kategorii.
11. Czas wysyłania prac jest do: 31.10.2016r.
12. Ogłoszenie wyników nastąpi w dniu 14.11.2016r.
13. Swoje prace przysyłajcie tu:
klaudia.kapala2001@gmail.com
14.Pytania lub wątpliwości w komentarzach pod postem.

Dzięki raz jeszcze i liczymy na sporo zgłoszeń.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Wakacje

Hejka! Życzę wszystkim mega wakacji! Tylko wrócicie z nich cało. Opalenizny, góry lodów i wspomnień z rodziną i przyjaciółmi. Sama też mam ogromne plany na ten cudny okres dlatego z przepraszam, ale raczej nie będę wstawiała nowych rozdziałów. Wybaczcie. Jeszcze raz życzę wam udanych wakacji i dziękuję z a wszystkie komentarze i wyświetlenia. Do zobaczenia!

Miraculum Rozdział Xll

Edith i Marinette razem weszły do przebieralni. Mari uważnie ją obserwowała, żeby wybrać odpowiedni moment na pogawędkę. Tikki już zdążyła ją namówić namówić na spokojną rozmowę. W końcu nie usłyszała wszystkiego. Edith zauważyła, że ją śledzi. Zauważyła również Tikki. Pomyślała tylko, że superbohaterowie są strasznie pewni siebie. Po pierwsze Adrian myślał, że nie zauważyła Plagga gdy podchodziła do niego na korytarzu, a po drugie Mri myślała, że nie widzi jak jej Kwami ciągle się wychyla i ją uspokaja. Nie była, aż tak naiwna. Postanowiła jednak chwilowo wciąż udawać zwykłą uczennice. Dziewczyna oczywiście dalej śledziła Edith dość nieudolnie. Wiedząc o tym nowicjuszka postanowiła odwrócić do niej plecami aby mogła lepiej widzieć jej tatuaż.
- Mrinette nie wychylaj się tak, bo cię zobaczy!- wołała do jej ucha Tikki.
- Chcę tylko się przyjrzeć co to przedstawia. Kryj się! Chyba za chwilę się tu spojrzy.- starała się nie wychylać.
Nagle Edith westchnęła w stronę szafki i powiedziała:
- Możesz już się nie bawić w kotka i myszkę. Wiem, że tam stoisz. Po Kocie bym się tego spodziewała, ale po tobie, słynnej Biedronce. Myślałam, że to ty jesteś ta milsza.- skończywszy spojrzała się na Mrinette, która stała jak wryta.
- Skąd to wiesz. I nie mówię tu o szpiegowaniu.
- Nie wiedziałam. Albo raczej nie miałam pewności. Teraz mnie utwierdziłaś.
- Ty mała...- do Mari wróciły emocje z poprzedniej przerwy.
- Hej! Spokojnie! Nic złego nie zrobiłam. Ochłoń trochę. W końcu Biedronka pod władaniem Akumy? To nie byłaby fajna sprawa.
Na te słowa od razu się uspokoiła, spuściła głowę, a Tikki wyleciała z jej torebki chowając się w długich, prostych włosach Edith.
- Dobra! Nie mów prosze nikomu kim jestem.
- Załatwione. Skoro ja sama wyciągnęłam od ciebie sekret to... może chciałabyś coś ode mnie.
- Tak. Właściwie to bardzo mnie ciekawi co przedstawia twój tatuaż. Próbowałam go rozszyfrować, ale jest zbyt duży. a poza tym, chyba nie robią tatuaży młodym dziewczyna jak my.
- Tak, bo to nie jest typowy tatuaż. Z resztą już ci mówiłam, że potrafię kształtować swoja energię.
- Ty mi to mówiłaś? Nie, to była...- zacięła się i otworzyła szeroko oczy- Ty?...ty jesteś tą...tą nową.
- Tak, tak! tylko nie mów Kotu. Wole żeby się sam domyslił. I mam do ciebie prośbę. Musiałbym kupić sobie bluzki, które w pełni go zasłaniają. Uszyła byś dla mnie kilka? Najlepiej fioletowe.
- Jasne, jasne- mówiła jak zzahipnotyzowana- To znaczy... pewnie uszyje ci bluzki i na pewno nic nie powiem naszemu sierściuchowi. Tylko... Łał! Mam do ciebie tyle pytań. Na przykład czy twoja rodzina o tym wie, albo jakie są twoje moce, czy znasz tożsamość Kota?...
- Hi, hi, hi, hi- zachichotała- Spokojnie. Narazie powiem ci tylko tyle, że Czarny Kot nic nie wie o mojej tożsamości, ale ja o jego tak. Nie obraź się, ale rozmawianie z Kwami przy szafce lub na korytarzu nie jest zbyt rozsądne. Inni mogą uznać, że im sie przewidziało, jednak ja do nich nie należę. Musisz bardziej uważać gdzie i jak rozmawiasz z Tikki. No to widzimy się na patrolu. Do zobaczenia!- pożegnała się już z daleka Edith i rozeszły sie w swoje strony.

czwartek, 16 czerwca 2016

Miraculum Rozdział Xl

Marinette przybiegła zdyszana i wciąż wzburzona. Ustawiła się w szeregu między Edith, a Alyą.
- Dobrze wszyscy już są. Dziś mamy pracę w parach. wiem, że doszła nowa uczennica, wiE jest was nie parzyście. Dlatego będzie jedna trójka. Dobierzcie się, a osoba, która zostanie, niech podejdzie do mnie.- powiedział nauczyciel i wszyscy się rozdzielili. Oczywiście została Edith.- Dobrze, kto zechce przyjąć naszą nową w swe szeregi? Przypomnij mi proszę jak masz na imię.
- Edith.
- Tak więc kto weźmie Edith.
- My!-zawołali Adrian z Nino.
- Dobrze. Dołącz proszę do swojej grupy.
Edith była wyraźnie zadowolona. Ucieszyła się, że już zyskała pierwszego przyjaciela.
- Przez pierwsze 10 minut lekcji będziecie ćwiczyć odbicia górne. Następnie zagramy sobie mały meczyk.
Każda grupa wzięła sobie piłkę. 10 minut minęło szybko.
- Dzielimy się na dwie drużyny. W jednej będzie 7, a w drugiej 8 osób, więc będą zmiany. Wybierają Ivan i Kim. Ustalcie między sobą, który z was wybiera pierwszy.
Padło na Kima, więc zaczął:
- Adrian.
- Nino i Alix.
- Marinette i Rose.
- Juleka i Alya.
- Edith i Nathaniel.
- Sabrina i Chloe.
- Max i Mylene.
Tak powstały dwie drużyny. Gra trwała w najlepsze, ale Marinette nie mogła się skupić. Ciągle patrzyła na Edith, koło której stał Adrian. Wszystkie zagrania należały do nich. Każdy podawał do Edith, oba podbijała, a Adrian ścinał. Byli zgranym zespołem. Gdy ktoś zepsuł podanie do dziewczyny ona odbijała piłkę do kogo mogla. Nigdy nie wpuszczała. Często, takich sytuacjach, podawała piłkę do Marinette, ale ona zbytnio się na nią złościła by je odbić.
- Dobra, gdy skończy się lekcja powiem jej co myślę.- postanowiła Mari.
- Hej! Adri! Mari, zawsze tak gra?- spytała się Edith.
- Nie. Zawsze gra najlepiej z dziewczyn. Dziś to ty dałaś przeciwnikom nieźle popalić. Odbiegając, fajne przezwisko mi wymyśliłaś. Ja nie mam dla ciebie żadnego. Twoje imię jest za ładne.
- Dzięki!- zarumieniła się- Wracając! Wiesz może w takim razie ci się z nim dzieje. Mam wrażenie, że jest do mnie wroga.
- Nie wiem. To znaczy jesteśmy przyjaciółmi i wogule, ale...no ona nie potrafi się przy mnie wysłowić. Nie wiem dlaczego? To tak jakbym ja odstraszał, czy coś. A tak poza tym Edith to chyba nie jest polskie imię.
- Tak, moja rodzina nadała mi francuskie imię wierząc, że kiedyś tu się znajdę. Cóż spełniło się ich marzenie.- wspominała rodziców.
- Czy twoi rodzice nie żyją? Wiesz nie chce być wścibski, ale mówisz o nich jakby ich dawno nie było.
- Bo nie ma! To znaczy żyją, ale musieli mnie porzucić jak miałam 10 lat. Oddali mnie do domu dziecka. Tam zostałam dziewczyną, która reklamowała sierociniec. Później moja kariera wzbiła się na nowy poziom. Pozowałam do zdjęć magazynowych, kalendarzowych itd. aż trafiłam na wybieg. I to w ciągu dwóch lat. Spory szok dla nastolatki.
- O jacie! A ja myślałem, że Adrian ma się kiepsko. Bo nim się ojciec wcale nie interesuję. Tylko jak zrobi coś nie po jego myśli.- dołączył się Nino, który wcześniej szedł za nimi dyskutując z Alyą o ulepszeniach na Biedrobloga. Marinette szła na końcu pochodu patrząc gniewnie na nowicjuszkę.
- Załatwię cię! Zobaczysz!- mruczała do siebie ci chwilę - Zobaczysz!
Wszyscy się rozeszli do przebieralni czekając na dzwonek.

Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że tak długo nie było

piątek, 13 maja 2016

Miraculum Rozdział X

Przerwa przed ostatnią lekcją - wychowaniem fizycznym. Tego właśnie Edith obawiała się najbardziej. W końcu ktoś mógł zobaczyć jej tatuaż, co nie? Zaryzykowała. Poszła do pzrebieralni i zmieniła strój. Dzięki Bogu, nikt nie porządny nic nie widział. Wyszła z przebieralni. Jedynymi osobami z jej  klasy, które już się przebrały to byli Adrian i Marinette. Postanowiła zagadać do nowego kolegi, który samotnie stał na korytarzu.
- Hejka, Adrian!- zaczęła.
- O! Witaj Edith!- odparł wesoło.
- Co u ciebie słychać?
- Wiesz nic ciekawego. Nie licząc oczywiście twojego przybycia.
- He, he! Więc jesteś modelem!? Dla kogo pracujesz?- starała się zagaić rozmowę.
- Dla mojego ojca. W Polsce pewnie nie  słyszałaś o Gabrielu Agreste.
- Nie szczerze nie. To, że byłam modelką nie znaczy, że przepadam za modą. Jasne! Uwielbiałam się przebierać, ale nigdy nie przywiązywałam uwagi do stroju.
- Łoł!
- Co, coś nie tak? Przepraszam jeśli cię zaraziłam. Chciałam tylko mieć już pierwszego przyjaciela. To chyba nic złego.
- Nie po prostu żadna dziewczyna nie mówiła nigdy do mnie w taki sposób. W sensie tak otwarcie. Nawet Alya mówi do mnie zagadkami.
- Oj! Sorki! Myślałam, że powiedziałam coś nie tak. Nie chciałam niczego palnąć. Jeszcze tu nikogo nie znam. Chciałam cię trochę poznać.
- Dobrze! Dobrze! Nie martw się, nic się nie stało. Ty też bylaś modelką. Lubiłaś to? Miała jakieś dodatkowe zajęcia?
- No tak, bardzo podobało mi się bycie nią. Kontakt z ludźmi i możliwość przetestowania swoich sił. Moim zdaniem jak ktoś stanął na wybiegu to nie powinien niczego się bać. Jeśli chodzi o zajęcia dodatkowe to chodziłam na język francuski. Wcześniej już wiedziałam, że będę usiala się udać tutaj.
- Jej! Ja nie chodziłem po wybiegu. Uczestniczyłem tylko w sesjach zdjęciowych. Pewnie się balas za pierwszym razem.
- Tak i to okropnie. Hej, tak zmieniając temat. Nie uznaj, że jestem dziwna, ale mam do ciebie pytanie. Słyszałam, że ta projektantka...
- A tak Marinette!
- Właśnie Marinette! Zapomniałam. Wracając. Słyszałam, że świetnie szyję. Myślisz, że jak ja po proszę to zrobi coś dla mnie.
- Z pewnością. Jest bardzo miła choć przy mnie zachowuje się trochę dziwnie.
- Rozumiem.
*DING*
- O! Lekcja się zaczęła lepiej choćmy.- Adrian złapał ją za ramię i zaprowadziła ja na stadion, gdzie miała odbyć się lekcja.
- A to wredna...- powiedziała wychodząc zza słupa Mari, zaciskając zęby- Ja jej dam obracać Adraiana przeciwko mnie.
* * *
Marinette przebierała się w strój sportowy. Lekcja W-Fu była jedyną, w  czasie której Tikki musiała zostawać w jej szafce.
- Dobrze Tikki! Bądź grzeczna.- mała Kwami była upominana przez swoją właścicielkę.
- Tak jest kapitanie! Hi, hi, hi!- odparła wesoło Tikki.
- Hej! To ta nowa nie?- wskazała na patrzącą na nią dziewczynę. Przeszła obok- Dlaczego ona się tak skrada?- zastanawiała się.- Coś ukrywa? Muszę zobaczyć o co chodzi. Chodź Tikki!- zaczęła podarzac w ślad Edith.
Zaczęła się przebierać. Marinette oniemiała. To co zobaczyła przebiło jej wszelkie domysły.
- Ta dziewczyna ma ogromny tatuaż! Jak w ogóle udaje jej się go ukrywać? Jakaś składanka? Zbytnio się rusza. Nie mogę określić co to za kształt.
- Mari, choć stąd bo nas zobaczy.
- Leć do szafki ja pójdę na korytarz. Po obserwuje ja sobie z ukrycia.
Edith wyszła z szatni. Marinette patrzyła na nią zza słupa. Nowa rozglądał się chwilę, po czym podeszła do Adriana.
- Co ona robi? Nic nie słyszę. Eh...
- ...dziwna... ta projektantka...- słyszała tylko tyle że słów dziewczyny. Mówiła bardzo cicho.
- A tak Marinette.- Adriana słyszała wyraźnie.
Ta nowa namawiała go przeciwko niej! Ale dlaczego? Ledwo co się znają.
- ...zachowuje się trochę dziwnie.- tyle usłyszała jeszcze od jego strony.
*DING*
Dzwonek. Zobaczyła jak Adrian łapie ją za ramię. Nie słyszała co mówił, ale wezbrała w niej złość. Za czekała aż znikną i wyszła z ukrycia.
- A to wredna...- ugryzła się w język- Ja jej dam obracać Adriana przeciwko mnie.- powiedziała i pobiegła na stadion.

wtorek, 10 maja 2016

Miraculum Rozdział IX

Cisza. Nikt się nie odezwał. Byli słychać tylko i wyłącznie tykanie zegara.
- Miło się poznać Edith!- odparł Adrian. Dziewczyna dobrze wiedziała kim jest. Podobnie było z resztą klasy.
- Więc, skąd jesteś?- spytała się Chloè. Najwyraźniej miała jakiś plan.
- No cóż em...- jąkała się-"Weź się w garść" mówiła w myślach- Jestem z Polski, ze skromnej wsi.
- O czyli nigdy nie widziałaś samochodu co nie! Haha!- drwiła.
- Wypraszam sobie. To, że pochodzę ze wsi, nie znaczy, że brak mi kultury. Wybacz mi proszę, ale nie masz racji.
- Och! Ładnie odobierasz słowa. Przyznaje nie brak ci...- zastanowiła się nad słowem-...ogłady. Może cię polubię.- nacisneła na słowo "może".
Wszyscy osłupieli. Chloè podarowała sobie droczenie się z nową. To było nad zwyczajne.
- Dobrze, może powiesz nam coś więcej o sobie?- prosiła nauczycielka.
- Cóż. Nie wiem co mam mówić. Czym jesteście zainteresowani?- pomyślała- Łatwiej by mi było gdybyście pytali o to co chcecie wiedzieć. Ja bym tylko odpowiadała.- uśmiechnęła się do Adriana- Już jedno pytanie padło pora na kolejne.
Uczniowie zastanawiali się chwilę. Pierwszy odezwał się Ivan:
- Jaką muzykę najbardziej lubisz?
- Hmm... Trudne pytanie. Preferuje każdy rodzaj muzyki, każdy jest inny więc przez to wyjątkowy dlatego warto go słuchać.
- Preferuję?- dopytywał się Alix.
- To inaczej lubię.- pomogła jej Mari.
- Aaa... Okej to w takim razie "preferujesz" jazdę na wrotkach?
- Szczerze, nigdy nie jeździłam. Ale zawsze chciałam to zrobić.- Edith powiedziała mniej uroczyście aby zrozumiała.
- Extra! To mogę cię pouczyć.- ekscytowała się  wrotkarka.
- He, he! Dziękuje. Na pewno skorzystam.
- Em... To może powiesz nam co wiesz o nas spytała nieśmiało Mylene.
- Dobrze. Ale będzie musieli pokoleji mówić swoje imiona.
- Mam na imię Adrian.- odezwał się.
- Jesteś modelem. Uszysz się chińskiego, szermierki i jesteś bardzo miły.- chłopak podrapał się nerwowo.
- Nino.
- Jesteś najlepszym przyjacielem Adriana. Jesteś DJ.
- Marinette.
- Wielka fanka mody. Chcesz zostać projektantką.
- Alya.
- Jak mnie mam to ty jesteś tą dziewczyną co prowadzi Biedrobloga.
- Tak! Widziałaś go!?
- Oczywiście! I muszę przyznać, że świetnie sobie radzisz.
Opowiedział o każdym w skrócie jakby zanala ich od lat.
- Całkiem sporo o nas wiesz jak na nową.- zainteresował się model.
- Tak!- odparła klasa chórem.
- To czym się zajmowała w Polsce?- spytała Juleka.
- Tak, i jakie przedmioty najbardziej lubisz?- dodała Rose.
- Moje ulubione przedmioty to muzyka, plastyka i sport. A w Polsce byłam modelką. Nie tak, sławną jak Adrian, ale jednak.
Znów osłupienie. Z min rówieśników wynikało na to, że już ją lubią. Edith uśmiechnęła się tylko, po czym zwróciła się do nauczycielki.o
- Przepraszam panią, gdzie mogłabym usiąść?
- Tymczasowo zajmij miejsce za Chloè, obok Alix.
- Dobrze- odparła i usiadła na wskazane miejsce.

Przepraszam, że tak późno. ;)

sobota, 30 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział VIII

Nowy dzień w Paryżu. Marinette wstala nadzwyczaj wcześnie. Zaczęła przecierać oczy. Spojrzała na telefon. Było jeszcze pół godziny do budzika.
- Tikki!- przetarła twarz- Tikki! Gdzie jesteś! Miałam dziwny sen. Właśnie pokonałam Akumę razem z Kotem i wtedy pojawiła się jakaś dziewczyna w fioletowym stroju i masce. Miała czarne włosy, niebieskie oczy i co najważniejsze wielkie, potężne skrzydła.
- Hi, hi, hi!- zaśmiała się czerwona Kwami- to nie był sen to stało się naprawdę. Zyskaliscie nowego sojusznika i to całkiem silnego.
- Hej! Wciąż nie mamy pewności, że jest po naszej stronie! To może być kolejna ofiara Akumy.
- Daj spokój! Czemu jej tak bardzo nie ufasz?! Wygląda całkiem miłą.
- Po prostu jej nie ufam i już!
- Marinette czy ty jesteś zazdrosna?!
- Ja?! Zazdrosna! O co?! O to, że Czarny Kot jest nią wyraźnie zainrteresowany! Nie! Powinnam jej za to dziękować!
- Co w ciebie wstąpiło. Nie poznaje cię. Czemu jesteś taka okropna?
- Ja jestem Okropna! To ona pojawia się znikąd i nas atakuje, a potem twierdzi, że jest po naszej stronie!
- To wy ja zaatakowaliście. Ona się tylko broniła, Marinette! Masz natychmiast przestać! Przez te wrzaski ściągniesz tu swoich rodziców! Ja nie będę się chować! Zobaczą mnie i zabiorą, żeby ich Kochana córeczka się nie narażała!
- Czemu tak mówisz?- zniżyła ton- Masz rację trochę mnie poniosło...- odparła skruszona i świadoma swego złego zachowania.
- Trochę?!- spojrzała na nią z wyrzutem po czym westchneła- Marinette wiesz, że cię kocham i Czarny Kot też. Pojawienie się tej nowej nic nie zmieni. Oczywiście oprócz tego, że łatwiej wam będzie się rozprawiać z Akumami- pojawiła się szybko uśmiechając się uroczo tym samym wylewając miód na serce dziewczyny.
- Dobrze. Ale ta rozmowa nie zmienia faktu, że jej nie ufam. Pamiętasz jak było z Lisicą. Nie chcę popełnić tego samego błędu. Będę ją obserwowała.
- Rozumiem twoje obawy. Tylko proszę niech nie sprawią, że będziesz rozkojarzona.
- Masz jak w banku. Teraz choćmy do szkoły. Chcę zobaczyć minę Alyi gdy zobaczy mnie tak wcześnie.
- Ruszajmy!- Tikki wykrzyknęła entuzjastycznie chowając się do torebki.
Wyszły z domu i skierowały się do budynku uczelni. Alya siedziała na ławce i rozmawiała z Nino.
- Hej Alya!- zawołała Mari z daleka.
- Marinette? Łał! Już w szkole. Jakaś nowość.
- Chciałam cię zaskoczyć.
- To super. Nino i ja właśnie dyskitujemy o tym jak mogłabym ulepszyć Biedrobloga. Jakieś pomysły?
- Hm... O słyszałem, że mają nową partnerkę.- powiedział Nino.
- Skąd masz takie informacje?- odparła zdumiona Mari. Nie sądziła, że plotka tak szybko się rozniesie.
- Coś ci się pomyliło. Pewnie chodzi ci o nową dziewczynę w szkole.- skarciła go Alya.
- Może.- odetchnęła z ulgą dziewczyna.
*!DING!*
- No, pora iść na lekcje.- powiedziała reporterka.
- Tak, pierwszy raz się nie spóźnie. Hi, hi!- dodała Mari i ruszyli do klasy.
- Dzień dobry dzieci!- powiedziała wychowawczyni klasy.
- Dzień dobry!- odpowiedzieli chórem.
- Dziś mam dla was niespodziankę. W naszej klasie pojawiła się nowa uczennica. Proszę dołącz tu do nas.
Na te słowa do klasy weszła dziewczyna. Miała spuszczoną głowę i starała się nie patrzeć na rówieśników.
- Dzieci to wasza nowa koleżanka. Przedstaw się proszę.
- Em...Hejka wszystkim...um... Jestem Edith...eee...cóż...jestem nie tylko nowa w tej szkole, ale także w tym kraju.
* * *
- Eh... O mały włos wczoraj nie oberwałam od superbohaterów- mówiła do siebie uskrzydlona dziewczyna- Super! Heh- przeciągnęła się na dachy jakiegoś budynku- Nie sądziłam, że paryskie dachy są tak czyste i wygodne. Ale dość wylegiwania się. Pora się przygotować. Jest 6.00, więc sklepy się właśnie otwierają. Muszę sobie kupić parę rzeczy.
Zleciała na ziemię i schowała się w jakimś zaułku. Chwilę potem wyszła na ulicę. Po skrzydłach nie było śladu, nie licząc ogromnego tatuażu na plecach tego też kształtu. Usiłowała go ukryć. Wiedziała, że tam gdzie się wybiera nie przyjmują wytatułowanych panienek.
- Udało się! Muszę tylko pilnować, aby mi się nie podwinęła.- zetknęła zmartwiona pod bluzkę. Zajmował on całe plecy. Był to czarny kontur. Dziewczyna westchneła.
- Pora iść na zakupy!
Zaczęła chodzić od sklepu do sklepu, zaczynając od piekarni państwa Dupin-Cheng kończąc na księgarni.
- Teraz mam wszystko! Ojej zaraz się spóźnie! Ale nie mogę użyć skrzydeł! Może jeszcze zdąże!- i ruszyła prędko w stronę szkoły. Weszła do budynku równo z dzwonkiem.
- Uff! Zdążyłam- odetchnęła i zdyszany poszła do klasy. Czekała z drzwiami aż nauczycielka ja wezwie.
- Dzieci mam dla was niespodziankę. W naszej klasie pojawiła się nowa uczennica. Proszę dołącz tu do nas.
Na te słowa dziewczyna niespokojnie weszła do środka. Starała się nie patrzeć na innych. Bardzo się bała, że nikt jej nie polubi.
- Dzieci to wasza nowa koleżanka. Przedstaw się proszę.- poprosiła nauczycielka.
- Em...Hejka wszystkim...um... Jestem Edith...eee... cóż jestem nie tylko nowa w szkole, ale także w tym kraju!-głośno przełknęła ślinę.


W końcu udało mi się napisać długi rozdział. Jestem z tego dumna. Mam tylko nadzieje, że wyjdzie ich więcej :) 

środa, 27 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział VII

Dziewczyna była bardzo zaskoczona zachowaniem bohaterów. Runeli na nią. Wzbiła się i uniknęła ich ataków. Bohaterowie wylądowali na chodniku.
- Hej co wy? Jetsem po waszej stronie.- wolała uskrzydlona postać.
- Skąd możemy mieć pewność?- dopytywał się Kot.
- Dokładnie Kocie. Nie mamy pewności czy nie będzie tak jak z Lisicą.- wspominała Biedronka.
- Spokojnie.  Ze mną jest inaczej. Przybyłam tu w pokojowych zamiarach.
- Ale kim ty jesteś? Nigdzie nie widzę twojego Miraculum.- dalej prowadził przesłuchanie bohater.
- Nie jestem taka jak wy. Nie potrzeby Miraculum, ani Kwami. Potrafię przekształcać własną energię jeśli tak to można nazwać. Taka już się urodziłam.
- O mamo!- powiedziała oniemiała Biedronka.
- To znaczy, że tak wyglądasz na co dzień? Nie masz normalnej postaci?- Kot był najwyraźniej bardzo zainteresowany nową towarzyszką.
- Hi, hi, hi Nie. Mam zwykłą postać, na co dzień wyglądam tak samo jak wy bez masek.
- Ale wciąż nie mamy pewności, że jesteś po naszej stronie!- wzburzyła się Biedronka widząc tak wielki zapał Kota.
- A jak mam to udowodnić. Mogę wam pomagać od czasu do czasu, choć i tak tego nie potrzebujecie, bo radzicie sobie świetnie.
- Dzięki- odparli jednocześnie.
- Dobrze. Skoro już się poznaliśmy to radzę wam zmykać.
- Czemu?- znów spytali w tej samej chwili.
- Hah...- wzdychała- bo wasze transformację zaraz zniknie.
Na te słowa oba Miracula zaczęły piszczeć na znak rychłego wyczerpania mocy.
- O, faktycznie! Miło było cię poznać. Choćmy Biedrona!- odparł nie zapominając o dobrych manierach.
- Mnie też było miło Kocie!
Rozeszli się. Dziewczyna jeszcze chwilę unosiła się na skrzydłach, patrząc w ślad nowych przyjaciół.
- Ja też już lepiej pójdę. Muszę się przygotować. Jutro ważny dzień.- po tych słowach wzbiła się tak wysoko, aby nikt z dołu nie zdołał jej zobaczyć.

sobota, 23 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział VI

Czekali na furgonetke. Postanowili, że zmuszą pasażera/pasażerów do opuszczenia pojazdu. Kot znów  przygotował kij. Jak tylko pojawia się auto Kot zniknął albo raczej ukrył się. Biedronka czekała w gotowości. Gdy tylko doszło do teleportacji Biedronka zawiązała jojo na słupie po drugim końcu drogi. I trzask. Pojazd zaczął koziołkować w powietrzu. Partnerzy wiedzieli, że ktokolwiek tam jest byvratiwac skórę wyjdzie, albo raczej przeniesie się z wnętrza furgonetki. Mieli rację. Tuż przed nimi pojawiła się postać. Brązowo włosy mężczyzna, w czerwono-czarnym kombinezonie i niebieskim papauerkiem w kieszeni na piersi. Trzeba było coś wymyślić.
- Kocie, widzisz może przedmiot Akumy!?- powiedziała Biedronka zwijając jojo.
- Hm... Może to ten świstek w kieszeni.
- Kotku, zaskakuje aż mnie! Dziś przychodzisz sam siebie.
- Dzięki Biedrona. Choć wiem, że wcale tak nie myślisz, ale dzięki.
- Hej! Mówię serio. Tylko jak mu go zabrać skoro potrafi się teleportować.?
- Nie mam bladego pojęcia.
- Ja też. Może coś go unieruchamia. Cokolwiek.
- Możesz pomyśleć o tym później, teraz musimy uciekać.
- Dobrze.
Biegli ile sił w nogach jednocześnie zastanawiając się jak go pokonać, aż nagle:
- Ślepy zaułek!- wykrzykneli omal jednocześnie.
- I co teraz Moja Kochana.
- Zobaczymy "!Szczęśliwy traf!"- i w jej ręce wpadł:- Gaz łzawiący?- wytrzeszczyła oczy.
- Wreszcie coś przydatnego.
- Ha,ha,ha!- zaśmiała się ironicznie, a następnie rozejszawszy się powiedziała Kotu co ma robić.
- Musimy go oślepić, bez oczu nie może się teleportować, chyba. Zrobimy tak, zaczniesz go atakować. W tym czasie ja wejdę na schody pożarnicze. Gdy się zmęczy skocze i zacznę pryskac gazem. Nie zapomnij o zamknięciu oczy.
- Tak jest Moja Kochana!
I jak powiedziała tak zrobili. Mężczyzna szybko zmęczył się ciągłą teleportacją i Biedronka rozpoczęła realizować swoją część planu.
Czarny Kot jej nie posłuchał i też oberwał po oczach gazem. Bohaterka prędko wzięła zawartość kieszeni złoczyńcy. Okazało się, że to karta kredytowa. Nie była w stanie jej złamać. Potrzebowała mocy Kota, ale ten był oślepiony. Zaczęła grać na czas. Znalazła jakaś wodę i podała partnerowi by przemysł oczy. Ona zaś sama starała się jakoś osłabić przeciwnika. Gaz się skończył więc za czekała aż mężczyzna odzyska wzrok a wtedy:
- Smacznego!- rzuciła kurz w jego twarz w skutek czego zaczął się ksztusic i przecierać oczy.
-"!Kotaklizm!"- Czarny Kot odzyskał wzrok i zniszczył kartę.
-"Nie masz już tu czego szukać mała Akumo! Pora wypędzić złe moce! Mam cię!"- otworzyła jojo-"Pa, pa miły motylku."- i wypuściła pięknego, białego motyla.
-"Nie zwykła Biedronka!"- i jak zwykle rzuciła przedmiotem od Szczęśliwego Trafu i wszystkie szkody zostały naprawione.
-"Wszystkie pieniądze magicznie wróciły do obrabownych banków.- huczało w wiadomościach.
- Dobra robota Moja Kochana.
- Dziękuje Kotku.
-"Zaliczone"- powiedzieli razem przybijając standardowego "żółwika".
Już mieli się rozejść, gdy usłyszeli jakby trzepot stada ptaków. Zobaczyli ciemną postać(raczej była to dziewczyna) z ogromnymi skrzydłami. Lądowała dokładnie w miejscu, w którym było jedyne wyjście z zaułku. Biedronka i Czarny Kot spojrzeli na siebie. Wyczutali że swoich oczu, że myślą o tym samym. Kolejna ofiara Akumy! Kiwneli po sobie i ruszyli do ataku.

piątek, 15 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział V

Dotarli. Widzieli furgonetkę złodzieji. Ale coś wciąż tam błyskało, a do nich docierały informacje o kolejnych kradzieżach.
- Jak myślisz kocie. Akuma macza w tym skrzydła?- spytała w biegu Biedronka.
- Na...to...wygląda- odparł zdyszany Kot.
- Co ci? Straciłeś formę?
- Nie po prostu się potknąłem po drodze i uderzyłem w klatke piersiową. Chwilę jeszcze poboli i mi przejdzie. Jaki masz plan?
- Cóż, musimy się dowiedzieć czy kryje się za tym Akuma.
- Skoczymy na furgonetkę i zobaczymy przez szyby kto się tam kryje.
- Nie. Usłyszą jak lądujemy na dachu.
- Zejdźmy na jezdnię. Mam pomysł.
- Jaki?
- Zrobimy tak jak z "Nawałnicą"
- Rozumiem do dzieła!
Zeskoczyli z dachów. Wylądowali na chodniku. Rozpędzili się i zaczęli biec po  ścianach. Wyprzedzili auto rabusiów, a  Czarny Kot wydłużył swój kij, robiąc długa blokadę. Samochód nie zwolnił, wręcz przeciwnie przyspieszył. Już miał zderzyć się z barierą, gdy nagle... znalazł się po drugiej sMówiłam a kij został nie ruszony. Biedronka z Kotem stali chwilę osłupieni. Teraz mieli pewność, że za tym zdarzeniem stała Akuma. Ruszyli za autem.
- Co teraz Biedronka?
- Nie wiem. Trzeba znaleźć Akumę.
- Ale jak? Nawet nie wiemy kto jest opętany.
- Tak, ale z pewnością jest w tym aucie. I znamy jego moc tak?
- Teleportacja.
- Zauważyłam, że napady były tylko na tej ulicy przez, którą jechał samochód. Poza tym jechał strasznie wolno. Wychodzi na to, że teleportacja obejmuję tylko mały obszar.
- To znaczy, że masz plan Moja Kochana. Tak?
- Mówiłam ci coś na ten temat. Tak mam plan. Posłuchaj uważnie.- i zaczęła szeptać mu na ucho.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział IV

- Co z tą Mari?- myślał nad zachowaniem przyjaciółki- Może coś się stało? Nie. Ona zawsze się tak zachowuje. Przynajmniej przy mnie. Szkoda. Może, wciąż ma mi za złe te gumę. Ach...Czemu ja się w ogóle tym przejmuje?- westchnął.
- Nie wiem. Może lubisz ją bardziej niż  myślisz.- otparł czarny stforek z pod koszulki- Plagg! Nie mów tak wiesz, że kocham kogoś innego
- Tak, tak. Zamaskowana pani w kombinezonie w kropeczki. Nawet nie wiesz kim jest. Jak możesz ją kochać?
- Miłości się nie wybiera- odparł zarumieniony-  Zaimponowała mi odrazu jak się poznaliśmy.
- Ale musisz do niej mówić "Moja Kochana" za każdym razem jak chcesz coś jej powiedzieć.
- Nic nie poradzę. Samo mi się to wymyka.
- Ona tego nie lubi. Nie pokocha kogoś kto ją denerwuje.
- Przestań. Chowaj się, wysiadamy.
Odsunął koszulę, a mały Kwami ukrył się w niej. Wyszli z samochodu. Zasiedli do stołu. Oczywiście Plagg w ukryciu zjadł swój ser. Adrian włączył wiadomości w tablecie. Okazje się, że doszło do kradzieży. Jak dotąd obrabowano dwa banki. Chłopak wstał pospiesznie i znalazł spokojne miejsce na transformację.
- "!Plagg, wysuwaj pazury!"
* * *
Marinette wracała samotnie do domu. Była przygnębiona. Nie wierzyła jaka jest  głupia. Tak zachować się przy Adrianie.
- Nie przejmuj się. Wiesz, że on cię lubi.- pocieszał ja czerwona Kwami z wnętrza torebki.
- Tak. Lubi mnie...Eh...- wzdychała.
- Marinette pamiętaj, że on cię nie przestanie lubić.
- Właśnie to mnie gnębi. Dobrze, ale chodźmy do domu mam sporo zadane.
- Jasne.
Marinette weszła do piekarni przywitała tatę i mamę, a następnie udała się do swojego pokoju. Włączyłam komputer, a Tikki wiadomości. "Okradziono dwa banki" to był impuls do działania. Marinette weszła na dach.
- "!Tikki, kropkuj!"
Ruszyła na ratunek. Skakała po dachach śledząc wiadomości by wiedzieć gdzie są złodzieje. W pewnym momencie na coś wpadła. Czarny Kot, a kto inny. Złapał ją za rękę i pomógł jej wstać.
- Moja Kochana, musisz patrzeć gdzie skaczesz.
- Po pierwsze nie jestem twoją, a po drugie śledzę złodziejów i cię nie zauważyłam.
- To puurrrrrfekcyjnie. Przynajmniej mogłem cię złapać w moje pazury.
- Przestań lepiej ich gońmy.
- Oczywiście Moja Kochana.
- Arghh...
- Hi, hi, hi...

Miraculum Rozdział lll

- Nareszcie koniec lekcji - powiedział Nino do chłopaka, który z nim szedł. Chłopak miał blond włosy i zielone oczy. Na sobie miał czarny T-shirt, białą koszulę, granatowe spodnie i pomarańczowe trampki.
- Hh-hej Adrian. Yyy..No..yyy...Już..no...yyy Już wró-wró-wróciłeś?- starała się odezwać Marinette.
- Chyba dopiero. Miałem wrócić na drugą lekcje, ale fotograf utkwił w korku i zdążyłem jedynie na ostatnią.- odpowiedział pod denerwowany chłopak. Starał się być delikatny by nie zrazić do siebie dziewczyny. Była w końcu jego przyjaciółką.
-O...cóż...yyy...No,ja...tego,No...ymm...n-n-nie, nie chciałam cię..yh..no..wiesz..yy
zdenerwować. Hehe - odpowiadała coraz bardziej zestresowana.
- A jak u ciebie, Mari?- spytał niezrażony jej zachowanie.
- U mnie. U mnie? U mnie wszystko super. Znaczy się jakby mogło by być źle skoro jesteś tak cudny, że nie mogło by być źle...yyy...nie, nie, nie, nie, nie to chciałam powiedzieć. Chodzi o to, że u mnie wszystko okej...hehe... Co?- plątała się.
Adrian tylko mrugał zdumiony z szeroko otwartymi oczami. Po chwili zastanowienia:
- To super. Cieszy mnie, że wszystko u ciebie dobrze.- uśmiechnął się, pożegnał i pognał do samochodu.
- Nie przejmuj się. Nie było tak źle - Alya poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- To była katastrofa!- Marinette zakryła twarz rękami w geście rozpaczy.
- Przestań. Będzie dobrze!
- A co jeśli on uznał, że jestem dziwna i nie chce się już ze mną przyjaźnić. Wtedy już nigdy do niego nie zagadam i nie będę miała okazji wyznać mu moich uczuć. I nie będziemy mieć trójki dzieci i chomika. Ożeni się z Chloè, a ona zabroni mu się ze mną kontaktować. Wtedy już nigdy go nie zobaczę i z nim nie porozmawiam. Będę miała złamane serce i rzucę się z budynku w rozpoczy.- powiedziała na jednym tchu załamana.
- Łoł! Dziewczyno ty masz naprawdę niezłą wyobraźnię - wtrącił się Nino.
- Ty wszystko słyszałeś!!!- przeraziła się
- Tak cały czas tu stałem.
- Nie możesz niczego powiedzieć Adrianowi.
- Okej, okej. Zejdź na ziemię. Nic mu nie powiem.
- Dzięki- odparła z ulgą.

środa, 6 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział ll

- Panno Cheng znów spóźnienie. Jak tym razem się panienka wytlumaczy?- spytał, zdenerwowany nagłym wejściem Mari do klasy, nauczyciel fizyki.
- Przepraszam  Pana bardzo. Miałam ciężką noc i przespałam budzik. - odpowiedziała skruszona dziewczyna, patrząc wymownie fiołkowymi oczami na nauczyciela.
- Dobrze, ale proszę aby się panienka nie spóźniała już więcej- odparł ze spokojem.
Może i był staromodny, ale bardzo wyrozumiały. Za każdym razem odpuszczał Marinette jej spóźnienia. Uwielbiała go. Mimo to że nie przepadała za fizyką, to i tak nigdy nie mogła się doczekać lekcji z nim. Były zawsze ciekawe, pełne eksperymentów. Większość jej inspiracje projektanckich wybuchło właśnie na tej lekcji.
- Hej. Znów się spóźniłaś. - powiedziała do Mari dziewczyna w okularach i kraciastej koszuli.-Zresztą po co ja się pytam? I tak znam odpowiedź. - uśmiechnęła się triumfalnie.
-  Nie dobijaj mnie. Ja chyba przez niego oszaleję. Nie mam pojęcia czy on mnie lubi czy nie. - powiedziała przygnębiona spóźnialska, ale po chwili znów się ożywiła - Hej, a gdzie on w ogóle jest ?
- Jest na sesji zdjęciowej. Przyjdzie na drugą lekcje.- odpowiedział chłopak w słuchawkach siedzący w ławce przed nimi.
- A tak faktycznie. Zapomniałam
- Wiedzialaś o tym.- zdumiał się.
- Ona wie o nim wszystko, Nino.- odparła dziewczyna w okularach.
- Alya!!- wzburzyla się Marinette.
- Co to przecież prawda. - uśmiechnęła się i "wsadziła nos w książki"
* * *
- Gdzie ona jest?! Muszę chyba zniżyć lot.- mówiła do siebie postać lecaca w przestworzach. Miała kruczoczarne włosy, oczy w kolorze bardzo głębokiego błękitu, jasną cerę. Ubrana była w fioletowy, skórzany kombinezon z dwiema kieszeniami i butami na obcasie. Twarz była zakryta maską z długimi, cienkimi pociągnięciami w dół.
- Mam cię.- powiedziała szeptem uradowana.
Wylądowała. Stanęła przed dwoma postaciami. Dziewczyną w czerwonym, dającym po oczach, kombinezonie w czarne kropki i takiej też masce oraz przed chłopakiem w czarnej skórze, do której przypięty był długi pas, zwisający jak ogon. Na twarzy miał czarną maskę, a na głowie sztuczne kocie uszy. Para stała chwilę osłupiona. Patrzyli na przybysze z ogromnym zdumieniem. Nie wiedzieli co robić. Spojrzeli na siebie, skineli głowami i ruszyli do ataku.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Miraculum Rozdział I

Słoneczny dzień w Paryżu. Siedziałam na dachu jakiegoś niewysokiego budynku i obserwowałam stamtąd ludzi. Wyglądali naprawdę prze zabawnie jak mrówki krzątające się w korytarzach mrowiska. Miałam ochotę lepiej się temu przyjrzeć, ale wolałam nie ryzykować tego, że ktoś mnie zauważy. Nie,jeszcze nie pora się ujawniać. Muszę czekać. Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos.

- "!Czas wypędzić złe moce!"
Już wiedziałam co to znaczy. Może i jestem tu nowa jednak doskonale znam Paryż, a zwłaszcza jego obrońców. Wzbiłam się lekko w powietrze, kierując się w stronę dźwięku wybuchów, uderzeń i krzyków. Najwyższa pora przedstawić bohaterom nową postać. Hihi... jestem ciekawa ich reakcji, choć pewnie nie będzie tak zabawna jak moje wyobrażenia. I jeszcze to dziwne uczucie w piersi. Chyba szykuje się coś złego... ale to właściwie nic niezwykłego w tym mieście.
* * *
- O NIE!!!!! Nie, Nie, Nie, Nie!! Znów się spóźnię!!- wołała granatowo-włosa dziewczyna.
Miała błyszczące, fiołkowe oczy i piegowatą twarz z lekkimi rumieńcami. Na sobie miała białą bluzkę z gałązką usianą różowymi kwiatami wiśni, znaku rodzinnego kraju jej matki, różowe jeansy z nogawkami podwiniętymi tak by były ponad kostkami, a jej włosy spięte w dwa kitki na karku.
- Nie zakładaj butów na ręce Marinette!- upomniał stworek latający wokół dziewczyny.
Był może wielkości jej dłoni. Główkę miał nie proporcjonalnie większą od reszty ciała, które z kolei było całe czerwone, nie licząc trzech czarnych kropek na policzkach i szczycie twarzy stworka. Miała też dwa czułki, co łudząco upodobniało go do wielokrotnie powiększonej biedronki. Jej Kwami.
- Tikki, jestem taka rozkojarzona. Wczorajszy patrol daje mi się we znaki. Znasz może jakiś sposób na moją senność.- powiedziała, ziewając przy tym przeciągle.
- Moja droga musisz kłaść się wcześniej, a nie rozmyślać o Adrianie.- odparła z ironicznym uśmieszkiem Kwami.
- Nie moja wina, że on jest taki cudowny.- powiedziała Marinette robiąc maślane oczy.
- Dobrze, dobrze. Teraz choć bo już jesteś spóźniona na lekcje.- pospieszyła ją Tikki.
Zarzuciła na siebie brązowy żakiet, wskoczyła w czarne baleriny i porwała swój różowy plecak z krzesła. Zbiegła do kuchni pożegnała uściskiem mamę, potem pospieszyła w dół do piekarni rodziców, odebrała misternie zapakowane śniadanie od taty, pocałowała go w policzek na do widzenia i prędko wyszły.

sobota, 2 kwietnia 2016

Hejka wszystkim

 Jestem Psycha i jestem nową wspólniczką Fresy. Będę pisała własne opowiadanie. Nie będzie ono dotyczyło serialu "Violetta". Toczyło się będzie "Miraculum: Biedronka i Czarny Kot" serialu, w który wciągnęłam Frese. Może znajdą się wśród was fani tej serii. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jak czas pozwoli to będę wstawiała jeden, dwa rozdziały na tydzień. Dziękuje. Dousłyszenia. :)