poniedziałek, 13 lutego 2017

Miraculum Rozdział XXll

Marinette udało się wstać dziś odrobinę wcześniej. Umówiła się z Edith na wspólną podróż do szkoły. Ubrała się jak zwykle myląc parę rzeczy, zabrała plecak i zaszła na dół do piekarni. Zanim przeszła do głównej części sklepu, wrzuciła jeszcze kilka ciastek do torebki, żeby również Tikki zjadła swoje śniadanie. Gdy weszła do środka zauważyła, że przyjaciółka już czeka, debatując w dobre z jej ojcem. W ręce trzymała torebkę z rogalikami o wiśniowo-kremowym nadzieniu, z piekarni. Uśmiechnęła się szeroko i lekko pomachała do niej.
- Hej!- zawołała na przywitanie.
- Hejka Mari!- odpowiedziała.
- Cześć kochanie.- odezwał się jej tata podchodząc do lady za którą stała jego żona.
Wyciągnął do niej po coś rękę. Podała mu z uśmiechem małą paczuszkę, taką jaką zwykła przekazywać klientom. Mężczyzna skierował się do córki i wręczył jej zawiniątko.
- Tu są ciastka dla ciebie na śniadanie. Uważaj bo są bardzo kruche.- ostrzegł żartobliwie.
- Dobrze.- odebrała torebkę, po czym stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. Podeszła do mamy i zrobiła to samo.- Pa!- pożegnała się.
- Do widzenia państwu.- zawołała czarnowłosa.
- Do zobaczenia.- odparli równocześnie.
- Hihi. Masz świetnych rodziców.- skomentowała, kiedy już wyszły.
- Dziękuje.- uśmiechnęła się.
Przeszły przez ulicę. Edith zauważyła, że jej przyjaciółka jest bardzo skupiona na stawianiu kroków.
- Już się tak bardzo nie martw tymi ciastkami. Nic im się nie stanie.- rzuciła.
- Ty masz zawsze szczęście i jesteś radosna, więc nie wiesz jak to jest mieć mojego pecha.- mruknęła.
- Cóż nie moja wina, że lepiej dla mnie abym unikała negatywnych emocji. Wiesz, chcę jeszcze pożyć. Hihi.- powiedziała pół żartem pół serio.
- To nie tak, że chcę żebyś była nieszczęśliwa tylko...- nie zdołała dokończyć, gdyż właśnie w tym momencie potknęła się o wysunięty kawałek chodnika.
Już miała spotkać się z ziemią, gdy nagle coś złapało ją w locie. Otworzyła oczy i spostrzegła, że jej towarzyszka wpatruje się nie spokojnie w swoje plecy, z których wyrastały skrzydła. Zaskoczona stwierdziła, że to właśnie jedno z nich trzymało ją w powietrzu. Było dziwne wygięte. Pomyślała, że pewnie musiało ją to boleć.
- Możesz mnie odstawić?- spytała chcąc ocucić osłupiałą dziewczynę.
- Em... pewnie.- odparła nieco nieporadnie.
Skrzydło delikatnie się podniosło, powracając do normalnego kształtu i odstawiło Marinette na chodnik. Po drugim wprost do jej rąk zjechała paczka z ciastkami. Następnie delikatnie się złożyły, by po chwili wrócić do postaci tatuażu.
- Nikt tego nie widział?- spytała i obie zaczęły się rozglądać.
- Chyba nikt.- odpowiedziała jej, gdy stwierdziła, że nikogo nie ma w pobliżu.
- Świetnie, w takim razie chodźmy bo się spóźnimy.- zarządziła.
- I kto to mówi.- zaśmiała się i poszły dalej.
Kiedy tylko przekroczyły próg szkoły Edith została napadnięta przez uczniów, przekrzykujących się między sobą. Wszyscy bardzo chcieliśmy wiedzieć co się z nią działo. Dziewczyny przewidziały podobną sytuację, więc wcześniej ustaliły wspólną wersję wydarzeń. Zaczęły wolno opowiadać, aż wreszcie zaspokoiły ciekawość każdego. Gdy "przesłuchanie" się skończyło, obie usiadły na ławce i odetchnęły głośno.
- Było ciężko.- odezwała się Marinette.
- Zgodzę się.- potwierdziła.
- Edith!- usłyszały głos Adriana.
Przeciskał się między ludźmi, a gdy w końcu do nich dotarł złapał dziewczynę w gorącym uścisku.
- Hejka Adrian!- wydusiła rozbawiona.- Możesz mnie odstawić? Ludzie się patrzą.
- O! Tak, jasne.- odparł speszony, puszczając ją.- Jak się czujesz?
- Dużo lepiej. Dzięki.- po chwili dodała jeszcze.- Mari właśnie mi pomagała wszystkim opowiedzieć co się stało.
- Cz-cześć.- przywitała się z chłopakiem.
- Hej. To miło z twojej strony.- zagadał.
- T-tak... tak myślisz?- zarumieniła się.- Dz-dziękuje.
- Tu jesteś dziewczyno!- zawołała Alya dochodząc do grupy.- Siemka wszystkim.- powitała ich, po czym szeptem odezwała się do najlepszej przyjaciółki.- Widzę, że wreszcie zaczynasz się brać do roboty.
- Co!? To nie tak...- zakłopotała się.- Ja tylko...
*DING*
- Pora na lekcje!- oznajmiła Edith.
Wspólnie udali się do sali. Nauczyciele, podobnie jak i uczniowie, byli zaintrygowani jej nieobecnością, więc musiała powtórzyć swoją historię jeszcze parę razy, co z kolei sprawiło, że lekcje przebiegały szybko i sprawnie. Zanim rozeszli się do domów, podrzuciła partnerom liściki. Poinformowała ich w nich o zaistniałej sytuacji, w związku z którą nie będzie mogła chodzić z nimi na patrole. Czytając zapiski nieco posmutnieli. Oboje ruszyli na wieczorny obchód razem z dodatkową misją.
- Cześć Kocie!- przywitała się pierwsza słysząc za sobą jego kroki.
- Witaj Moja Kochana!- odpowiedział wesoło podskakując w jej kierunku.
- Widzę, że rozpiera cię szczęście.- zaśmiała się.
- Jak i ciebie. Dzisiaj wróciła moja bliska znajoma po dłuższej nieobecności, więc raczej wskazanym jest abym się cieszył. Jest po prostu kotastycznie!- zażartował wirując na grzbiecie jednego z paryskich dachów.
- Koci suchar na dzień dobry. Hihi. Wymyśliłeś jakiś ciekawy pseudonim dla Nowej?
- Tak.- powiedział po czym zaczął wymieniać.- Koci Miętka, Kłębuszek, Pazur, Myszka...
- Stop!- przerwała mu, lekko oburzona.- A jakieś nie związane z kotami?
Chłopak nabrał głośno powietrza.
- Nie...
Biedronka uderzyła się ręką w czoło.
- Aj Kocie... ty się nie zmienisz.- powiedziała zażenowana.- To musi być coś co pasuje do jej wyglądu. I musi to też być nazwa zwierzęcia, tak żeby się nie wyróżniała. Coś nieco związanego z jej tajemniczą i mroczną osobowością, i tym jej groźnym uśmieszkiem...
- Hm... Może jakiś ptak. Na przykład "Kruk".- zaproponował.- W końcu ma wielkie, czarne skrzydła.
- Świetny pomysł, ale trudno się to będzie odmieniać. Bądź, co bądź to dziewczyna, a "Kruczyca" nie brzmi za dobrze.- odtrąciła pomysł.
- Racja.- potwierdził.
- "Wrona"!- wypaliła po krótkiej chwili ciszy.- Co ty na to?
- Genialne!- zawołał.- Przyjęte.
Tym czasem Edith zmierzała na kolejne zajęcia. Weszła do domu medyka i sprawdziła czy Fu nie przyjmuje klienta. Weszła wolno.
- Dzień dobry.- przywitała się.
- Witaj, moja droga.- odparł Mistrz.
- Cześć nielocie.- wtrącił się Weiji.
- Hejka imitacjo żółwia.- zaśmiała się.
- Zaczynajmy.- uciszył ich i rozpoczęli trening.

KONIEC FERII :( Okropność. Życzę wszystkim sprawnego powrotu do trybu szkolnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz