- Dobrze wszyscy już są. Dziś mamy pracę w parach. wiem, że doszła nowa uczennica, wiE jest was nie parzyście. Dlatego będzie jedna trójka. Dobierzcie się, a osoba, która zostanie, niech podejdzie do mnie.- powiedział nauczyciel i wszyscy się rozdzielili. Oczywiście została Edith.- Dobrze, kto zechce przyjąć naszą nową w swe szeregi? Przypomnij mi proszę jak masz na imię.
- Edith.
- Tak więc kto weźmie Edith.
- My!-zawołali Adrian z Nino.
- Dobrze. Dołącz proszę do swojej grupy.
Edith była wyraźnie zadowolona. Ucieszyła się, że już zyskała pierwszego przyjaciela.
- Przez pierwsze 10 minut lekcji będziecie ćwiczyć odbicia górne. Następnie zagramy sobie mały meczyk.
Każda grupa wzięła sobie piłkę. 10 minut minęło szybko.
- Dzielimy się na dwie drużyny. W jednej będzie 7, a w drugiej 8 osób, więc będą zmiany. Wybierają Ivan i Kim. Ustalcie między sobą, który z was wybiera pierwszy.
Padło na Kima, więc zaczął:
- Adrian.
- Nino i Alix.
- Marinette i Rose.
- Juleka i Alya.
- Edith i Nathaniel.
- Sabrina i Chloe.
- Max i Mylene.
Tak powstały dwie drużyny. Gra trwała w najlepsze, ale Marinette nie mogła się skupić. Ciągle patrzyła na Edith, koło której stał Adrian. Wszystkie zagrania należały do nich. Każdy podawał do Edith, oba podbijała, a Adrian ścinał. Byli zgranym zespołem. Gdy ktoś zepsuł podanie do dziewczyny ona odbijała piłkę do kogo mogla. Nigdy nie wpuszczała. Często, takich sytuacjach, podawała piłkę do Marinette, ale ona zbytnio się na nią złościła by je odbić.
- Dobra, gdy skończy się lekcja powiem jej co myślę.- postanowiła Mari.
- Hej! Adri! Mari, zawsze tak gra?- spytała się Edith.
- Nie. Zawsze gra najlepiej z dziewczyn. Dziś to ty dałaś przeciwnikom nieźle popalić. Odbiegając, fajne przezwisko mi wymyśliłaś. Ja nie mam dla ciebie żadnego. Twoje imię jest za ładne.
- Dzięki!- zarumieniła się- Wracając! Wiesz może w takim razie ci się z nim dzieje. Mam wrażenie, że jest do mnie wroga.
- Nie wiem. To znaczy jesteśmy przyjaciółmi i wogule, ale...no ona nie potrafi się przy mnie wysłowić. Nie wiem dlaczego? To tak jakbym ja odstraszał, czy coś. A tak poza tym Edith to chyba nie jest polskie imię.
- Tak, moja rodzina nadała mi francuskie imię wierząc, że kiedyś tu się znajdę. Cóż spełniło się ich marzenie.- wspominała rodziców.
- Czy twoi rodzice nie żyją? Wiesz nie chce być wścibski, ale mówisz o nich jakby ich dawno nie było.
- Bo nie ma! To znaczy żyją, ale musieli mnie porzucić jak miałam 10 lat. Oddali mnie do domu dziecka. Tam zostałam dziewczyną, która reklamowała sierociniec. Później moja kariera wzbiła się na nowy poziom. Pozowałam do zdjęć magazynowych, kalendarzowych itd. aż trafiłam na wybieg. I to w ciągu dwóch lat. Spory szok dla nastolatki.
- O jacie! A ja myślałem, że Adrian ma się kiepsko. Bo nim się ojciec wcale nie interesuję. Tylko jak zrobi coś nie po jego myśli.- dołączył się Nino, który wcześniej szedł za nimi dyskutując z Alyą o ulepszeniach na Biedrobloga. Marinette szła na końcu pochodu patrząc gniewnie na nowicjuszkę.
- Załatwię cię! Zobaczysz!- mruczała do siebie ci chwilę - Zobaczysz!
Wszyscy się rozeszli do przebieralni czekając na dzwonek.
Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że tak długo nie było.
- Dobra, gdy skończy się lekcja powiem jej co myślę.- postanowiła Mari.
- Hej! Adri! Mari, zawsze tak gra?- spytała się Edith.
- Nie. Zawsze gra najlepiej z dziewczyn. Dziś to ty dałaś przeciwnikom nieźle popalić. Odbiegając, fajne przezwisko mi wymyśliłaś. Ja nie mam dla ciebie żadnego. Twoje imię jest za ładne.
- Dzięki!- zarumieniła się- Wracając! Wiesz może w takim razie ci się z nim dzieje. Mam wrażenie, że jest do mnie wroga.
- Nie wiem. To znaczy jesteśmy przyjaciółmi i wogule, ale...no ona nie potrafi się przy mnie wysłowić. Nie wiem dlaczego? To tak jakbym ja odstraszał, czy coś. A tak poza tym Edith to chyba nie jest polskie imię.
- Tak, moja rodzina nadała mi francuskie imię wierząc, że kiedyś tu się znajdę. Cóż spełniło się ich marzenie.- wspominała rodziców.
- Czy twoi rodzice nie żyją? Wiesz nie chce być wścibski, ale mówisz o nich jakby ich dawno nie było.
- Bo nie ma! To znaczy żyją, ale musieli mnie porzucić jak miałam 10 lat. Oddali mnie do domu dziecka. Tam zostałam dziewczyną, która reklamowała sierociniec. Później moja kariera wzbiła się na nowy poziom. Pozowałam do zdjęć magazynowych, kalendarzowych itd. aż trafiłam na wybieg. I to w ciągu dwóch lat. Spory szok dla nastolatki.
- O jacie! A ja myślałem, że Adrian ma się kiepsko. Bo nim się ojciec wcale nie interesuję. Tylko jak zrobi coś nie po jego myśli.- dołączył się Nino, który wcześniej szedł za nimi dyskutując z Alyą o ulepszeniach na Biedrobloga. Marinette szła na końcu pochodu patrząc gniewnie na nowicjuszkę.
- Załatwię cię! Zobaczysz!- mruczała do siebie ci chwilę - Zobaczysz!
Wszyscy się rozeszli do przebieralni czekając na dzwonek.
Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że tak długo nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz