Chloe jak tylko dowiedziała się o tym, że Adrian zaprosił na zabawę tą niedorobioną, niezdarną, niby projektantkę zamiast niej, zaczęła knuć plan zemsty. Musiało być to coś tak okrutnego i coś tak upokarzającego, że ta już nigdy nie będzie w stanie spojrzeć na "jej" Adrianka! Prze nigdy! W głowie zaświtał jej doskonały pomysł, może niezbyt wyszukany, ale skuteczny. W dniu imprezy nakazała Sabrinie stanąć z wiadrem lodowatej wody nad miejscem do zdjęć i wylać jego zawartość, gdy tylko pojawi się tam Marinette. Ze sporymi oporami, dziewczyna wykonała polecenie i teraz Mari stała, przemoczona do suchej nitki, zalana łzami, okrążona przez śmiechy rówieśników.
* * *
Edith usłyszała huk, przypominający wodną kaskadę. Jej serce zabiło szybciej, gdy usłyszała tłumione śmiechy. Miała złe przeczucie... Bardzo złe. Zapominając o uśmiechu i miłym zachowaniu zaczęła się przedzierać przez tłum uczniów, próbując dotrzeć do centrum zamieszania. W końcu dostrzegła mokrą, zapłakaną Marinette, którą próbował pocieszyć Adrian. Wszyscy wokół tylko patrzyli i chichotali. Prędko rozejrzała się rozgoryczona za przyczyną tej sytuacji. Dostrzegłszy Sabrinę na piętrze z wiadrem, zakipiała w niej wściekłość. Któż inny do jasnej anielki mógłby to zrobić jak nie Chloe!! Przecież to było do przewidzenia! Dlaczego ich nie pilnowała! Tracąc nad sobą kontrole nawet nie zauważyła skrzenia własnej dłoni, cały świat zamazywała jej furia. Czuła pulsujący ból w skroni... Negatywne emocje... Ale dlaczego nie słabła? Mistrz się pomylił? Niemożliwe..!
- Edith... twoja ręka...- usłyszała za sobą głos Alyi.
Spojrzała na swoje dłonie i widząc co się dzieje wzięła głęboki wdech by się uspokoić, po czym odwróciła się do przyjaciółki pokazując je, nakładając na twarz grymas niezrozumienia.
- Co z nimi?
Chwilę nie odpowiadała, wwiercając się wzrokiem tam, gdzie mogła przysiądź, tlił się ogień.
- Wydawało mi się... chyba...- mruknęła.
- Ym... ok.- odparła.
Reporterka najwyraźniej nie zauważyła jeszcze w jakiej sytuacji jest Mari, więc czarnowłosa wycofała się tak by jej na to nie pozwolić. Wiedziała, że czasem pod wpływem emocji może zrobić głupstwa. Dotarła kilkoma szybkimi susami do granatowowłosej, chwyciła jej nadgarstek i pociągnęła za sobą do toalety. Zdezorientowany Adrian podążył za nimi.
- Edith... co robisz?- spytała drżącym od płaczu głosem Marinette.
- Pomagam, a jak myślisz?- powiedziała jeszcze wciąż lekko zdenerwowana, sprawdzając kolejno kabiny.
- Wiem, że masz moce, ale nawet ty nic na to nie poradzisz!- łkała dalej.
- Ranisz moje umiejętności...- odparła żartobliwie, łapiąc się za serce.- A teraz pokaż mi się...
Dziewczyna spojrzała na nią, zaczerwienionymi oczami i otarła nieco twarz.
- Przestań płakać.- zaczęła łagodnie, delikatnie głaszcząc ją po głowie.- Coś z tym zrobimy.
- ...Co?- spytała wątpiąc.
- He, he...- zachichotała w odpowiedzi.- Dobrze, że pytasz. Otóż zaczniemy od tego.- wyciągnęła w jej stronę dłoń, delikatnie przymrużyła oczy, próbując się skupić. Szybko spuściła ją w dół, a potem odczekawszy chwilę, podniosła ja jak najwyżej mogła. Marinette była całkiem sucha, natomiast Edith "trzymała ściągniętą" z niej wodę w magicznym uścisku.- No jeden problem z głowy.- woda zgodnie ze wskazaniem jej ręki, wpadła do umywalki, lekko się rozchlapując. Zajrzała do torebki i wyciągnęła z niej podręczny zestaw do makijażu.- Kobieta musi być gotowa na wszystkie ewentualności!- zaśmiała się.
Migiem poprawiła przyjaciółce make-up, po czym obróciła ją jeszcze parę razy, żeby sprawdzić, czy nigdzie nie ma jakichś problemów.
- Gotowe!
Granatowowłosa przejrzała się w lustrze. Oniemiała. Wyglądała jakby nic się nie wydarzyło, jakby dopiero co przyszła na imprezę. Rzuciła się w ramiona "wybawicielki".
- Jesteś niesamowita!- zawołała.
- He, he...
- Prawdziwa cudotwórczyni, po prostu czarodziejka!- dodała wesoło.
Czarnowłosa poczuła coś w rodzaju duchowego ukłucia. Nie lubiła tego określenia. Przypominało jej o tym, że jest inna, odmienna - dziwna. Nie winiła Mari, w końcu skąd mogła wiedzieć. Odwzajemniła uścisk, odpowiadając cicho:
- Yhym...
Stały tak jeszcze przez chwilę. Edith odsunęła od sienie promieniującą szczęściem przyjaciółkę.
- Aż lśnisz!- zaśmiała się, nieco wymuszenie.- Zmykaj już lepiej do Adriana. Pewnie się zamartwia i zdążył już obgryźć wszystkie paznokcie, nawet te u stóp.
- Hahaha!- wybuchnęła na krótko śmiechem.- Ciekawa jestem jak tego dokonał.
- Mnie się pytasz?- odparła, rozkładając ręce w niewiedzy.
Zaczęły się śmiać razem.
- Jeszcze raz ci dziękuję.- powiedziała wychodząc.
Drzwi zamknęły się za nią z cichym kliknięciem.
- Nie masz za co...- szepnęła za nią, po czym zgarnęła kosmetyki z umywalki z powrotem do torebki.
Przejrzała się szybko w lustrze, pstryknęła w piórko zawieszone na jej uchu i wyszła z łazienki, mając na twarzy zwykły sobie uśmiech. Kiedy wyszła na sale omal nie przewróciła się z przerażenia. Zadygotała i poczuła jak krew mrozi jej się w żyłach, a to nie było wcale takie proste do zrobienia.
Zwyczajowo przepraszam za długą przerwę!
Cudowny prosze o next
OdpowiedzUsuńDzięki. Choć teraz szybko się nie pojawi.
UsuńChloe, jak zwykle musiała coś wymyślić. Mogłam się tego po niej spodziewać.Dobrze, że Edith jej pomogła czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje.
UsuńFajne! Naprawdę! Chloe...ta zazdrośnica musiała coś zrobić. Dobrze że Edith była w pobliżu i jej pomogła. Czuję ulgę. Uf!*ociera czoło z potu*
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na next!
Ronan: Ty lepiej u siebie pisz, a nie popędzaj innych.
Nya: Ech!
Ronan: Co?!
Nya: Ty ZAWSZE musisz wszystko psuć!
Dzięki wielkie. Pozdrawiam Psycha ;P
Usuń