wtorek, 25 października 2016

Miraculum Rozdział XVll

Marinette znów wstała wcześnie. Minął tydzień od incydentu, a Edith nie pojawiała się w szkole.
- Tikki!- zawołała przyjaciółkę. Chciała jej się zwierzyć.
- Tak, Marinette.- podleciała do niej zaniepokojona.
- Martwię się o Edith. Nie chodzi do szkoły. Boję się, że wciąż się zmaga z tym czymś. Nie chce, żeby coś jej się stało. Spędziłam z nią z ledwością pół dnia, ale czuję się jakbyśmy znały się wieki. Chcę, żeby wróciła- powiedziała drżącym głosem i ukryła twarz w kolanach.- Nie chcę nikogo tracić.- łkała.
- Nie płacz. Znajdziemy ją. Jeśli chcesz dziś też możemy jej poszukać. Odnajdzie się. Czuję to.-pocieszała ją Kwami.
- Nie. To koniec. Jej nie ma.- wstała i zaczęła się ubierać.
- Dlaczego tak mówisz? Chyba się nie poddasz. Marinette, nie taką cię poznałam. Nie wierzę, że utrata przyjaciółki pozbawi cię chęci do działania.
- To uwierz.- odparła i wyszła. Tikki zdążyła tylko szybko wskoczyć do torebki.
Mari weszła prędko do szkoły. Nie rozmawiała z nikim. Usiadła na ławce w ciemnym kącie. Oparła głowę o pobliski słup. Nale ktoś złapał ją za ramię. Nie wiedziała kto to. Postać była zakapturzona, zgarbiona i widocznie obolała.
- Co ty...- nie dokończyła.
Serce jej zadrżało, a usta odmówiły posłuszeństwa. Patrzyła w oczy komuś kogo myślała, że straciła na zawsze. Zemdlała.
* * *
Adrian wstając rano, myślał nad tym co ostatnio się wydarzyło.
- Gdzie się podziewa Edith? Od tygodnia nie ma jej w szkole. A Marinette? Najwyraźniej ciężko to przeżywa. Biedronka incydent z Nową także. Chciałbym im jakoś pomóc. Tylko jak?- mówił wciąż lekko zaspany.
- Mnie się pytasz? Ja nic o nich nie a wiem, z resztą tak samo jak ty. Mogę teraz mój ser.- burknął Kwami.
- Plagg już dostałeś. Eh... tak czy inaczej wymyśliłem niezły plan pocieszenia Mari.- zawołał entuzjastycznie.
- Ciekawe jaki?- zakpił.
- Zabiorę ją do kina, Na pewno się ucieszy i choć trochę odstresuje.- chwycił torbę i pobiegł do samochodu.
Czekał na nią przy wejściu. W końcu przyszła.
- Hej, Marin...- przemknęła obok niego w ogóle nie reagując.
Usiadła się na ławce w ciemnym kącie. Obserwował ją. Po chwili zobaczył jak mdleje.
- Mari!- krzyknął i ruszył na pomoc, ale nie spodziewał się kogo tam zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz