niedziela, 7 maja 2017

Miraculum Rozdział XXVI

Minęły już trzy miesiące od rozpoczęcia się współpracy Wrony z Biedronką i Czarnym Kotem. Edith rosła w siłę. Jej trening u Mistrza przynosił świetne efekty. Pokonała wiele swoich słabości z przeszłości, choć wiedziała, że najgorsza jeszcze na nią czekała. Natomiast Fu zaczął ją dodatkowo szkolić w opanowaniu umiejętności nie odczuwania bólu. Ich zespół spisywał się świetnie, a Wrona pomagała im z ukrycia. Dziś jednak nadszedł moment, w którym musiała się ujawnić. Paryż dowiedział się o jej istnieniu.
- Kim jest wasza nowa towarzyszka? Jak długo jest z wami?- dopytywali się dziennikarze.
- Nowa?- zaczęła Biedronka.- Cóż jest w naszym zespole dość krótko, ale nie można nazwać jej "Nową".
- Dlaczego wcześniej jej nie poznaliśmy?
- Przeważnie działała z ukrycia, lecz dziś potrzebowaliśmy jej pomocy bardziej niż kiedykolwiek.- odparł Kot.
- Czy od dziś będzie wam zawsze pomagać?
- Tego jeszcze nie wiemy.- stwierdziła heroska, po chwili zastanowienia.
- Jak się nazywa?
- Wrona!- powiedzieli razem.
- Czy znacie swoje tożsamości?
- NIE!- zaprzeczyli stanowczo.
W tym samym momencie ich miracula zapiszczały, dając im sygnał do odwrotu. Odmeldowali się i zniknęli w dwóch przeciwnych kierunkach, wracając do swoich zajęć.
* * *
Od ujawnienia się Wrony minęło kilka, naprawdę ciężkich dla niej dni. Kolejna Akuma została pokonana, pierwszy raz z jej pełną, otwartą pomocą. Biedronka, Czarny Kot i ona sama wrócili do szkoły na zajęcia, które po zakończeniu ich misji wróciły do normalności. Dla całej tej społeczności zbliżało się zakończenie roku szkolnego, a co za tym idzie, dyskoteka szkolna przygotowana dla uczniów z tej okazji. Wszędzie dało się odczuć trudną, ciążącą atmosferę presji, aby nie iść na nią samemu, bez partnera, bądź partnerki. Zaczął się prawdziwy wyścig szczurów o kandydatów. Jedynie Edith w ogóle nie przejmowała się tym zamieszaniem. Wolała porządnie przygotować się do zrealizowania swojego planu. Stwierdziła, że po tak długim okresie czasu, nadeszła najwyższa pora, aby Adrian i Marinette podzielili się ze sobą swoim największym sekretem. Nie pytała Mistrza o zgodę, znała jego opinię na ten temat, ale nic nie poradzi na jej decyzje. Przyjaciele zaskoczyli ją, nagle skacząc na nią od tyłu. Cała się zjeżyła i przygotowała do kontrataku za pomocą książki.
- Hej spokojnie!- zawołał blondyn o szmaragdowych oczach, podnosząc ręce w geście kapitulacji.
Koło niego stała granatowowłosa dziewczyna, próbując zatrzymać gromki śmiech dłonią. Odetchnęła i wyprostowała się, nakładając na twarz swój zwyczajowy uśmiech, który miał ukryć wszystkie niechciane rzeczy. Jej podkrążone oczy, gdyż od paru dni śniły jej się koszmary i to na dodatek ten sam na okrągło; bruzdy na policzkach od łez; zaróżowione policzki od zmęczenia... Skutek jak zwykle doskonały, taki jaki chciała.
- Hejka!- przywitała się, obejmując rękami książkę.
- Świetnie się dzisiaj spisałaś.- wyszeptał jej na ucho, lekko się pochylając.
- Hi, hi... dzięki.- odparła.- Mari jak ci się podobała dzisiejsza akcja bohaterów?
- Uważam, że byli świetni!- stwierdziła, cała w skowronkach. Jakiś czas temu nauczyła się nie jąkać przy Adrianie.- Wrona uratowała dziś Kotu skórę, albo raczej powinnam powiedzieć futro hi, hi...- zażartowała.
- Ha, ha...- odparła z nieukrywanym rozbawieniem.- Mari nie wiedziałam, że z ciebie taka dowcipnisia!
- To jeden ze skutków ubocznych przebywania z naszym modelem.- powiedziała, śmiejąc się głośno.
- Hej, hej! Ja tu wciąż jestem.- chłopak również podchwycił radosnego bakcyla.- Wiem, że jestem super i w ogóle, ale żarty to moja broszka!
- Wiemy, wiemy!- odparły równocześnie, wciąż chichocząc.
Dobra atmosfera polepszyła im humory i odgoniła zmęczenie po walce. Edith usłyszała też parę nieprzyjemnych komentarzy od Chloe, która mamrotała pod nosem, widząc ich w tak świetnych nastrojach. Wolała puścić to mimo uszu, nie chcąc psuć zabawy.
- Adri!- zwróciła się do przyjaciela.- Spytałbyś się Nino czy chciałby się wybrać ze mną, Mari i Alyą jutro wieczorem do kina?
- A ja to co?- oburzył się lekko, czując się pominiętym.
- Myślałam, że jutro o tej porze masz sesję...- wtrąciła się Marinette.
- Pojutrze.- poprawił ją, zakładając obrażony ręce.
- Aaa~ to w takim razie...- zaczęła czarnowłosa.- Ehem... czy zechcesz pójść z nami...- skłoniła się w pasie zamykając oczy i wyginając zabawnie dłonie.-... Lordzie Adrianie?- uśmiechnęła się i zerknęła na niego jednym okiem, z psotną miną.
Chłopak zakrył usta dłonią, powstrzymując się od wybuchu śmiechu. Jakiś czas temu zauważył, że Edith potrafi rozchmurzyć chyba każdego. Nawet Chloe raz po raz ukradkiem chichotała z jej żartów. W tej osobie było coś niezwykłego, co potrafiło poprawić każdemu nastój. Ta ciekawa umiejętność, była dla niego zagadką.
- Z przyjemnością.- odpowiedział, starając się utrzymać dumny ton głosu, ale nie było to wcale takie proste.
- W takim razie leć jeszcze spytać Nino.- wyprostowała się i pogoniła go ruchem ręki.
- Się robi!- zasalutował, po czym odbiegł.- Do zobaczenia w klasie!- zwołał jeszcze na pożegnanie.
- Pa!- krzyknęła Mari w odpowiedzi z nadzieją, że usłyszał.
- To jak wybieramy się dziś na zakupy?- spytała Edith ni z tego ni z owego.
- Hm? A po co?- odparła nieco zaskoczona.
- Zbliża się koniec roku he, he...- zaśmiała się.- No i impreza. Nie sądzisz, że wypadałoby iść na nią w jakimś świetnym, nowym stroju?- powiedziała podpierając brodę ręką w powietrzu.
- Racja.- stwierdziła, zgadzając się ze zdaniem przyjaciółki.- Tylko nie jestem pewna, czy rodzice dadzą mi pieniądze na taką błahostkę....- westchnęła.
- Zawsze sama sobie szyjesz stroje.- odparła z szerokim uśmiechem.- Na ten jeden raz na pewno dostaniesz trochę kasy. Poza tym, Alya już się zgodziła, więc musisz iść z nami. Przyda nam się twoje niezawodne poczucie stylu.- puściła do niej oczko.
- He, he. Dziękuje za komplement.- odparła odwzajemniając gest.
*DING*
- Musimy się zbierać.- oznajmiła Marinette i ruszyły w stronę klasy.- A co z twoimi opiekunami?- spytała w drodze.
Dziewczyna chwilę nie odpowiedziała, mając kwaśną minę na twarzy z lekkim wyrazem bólu. Moment później znów się uśmiechnęła, zaciskając mocno oczy i usta, tak że zmieniły się w cieniutkie ledwo zauważalne kreski.
- Powiedz, Mari, mogę ci coś wyznać?- ton miała śmiertelnie poważny i smutny, co kompletnie nie pasowało do jej obecnej miny.
Miało się wrażenie, że to nie ona mówi, tylko prędzej zawsze cicha Juleka.
- Jasne.- odparła z lekkim niepokojem.
Edith spojrzała w sufit jakby szukając tam właściwych słów. Westchnęła i zaśmiała się lekko.
- Nie mam opiekunów.- rzuciła prosto z mostu z tym swoim nieadekwatnym do wypowiedzi wyrazem.
Granatowo-włosa zawiesiła się, sprawdzając czy to zdanie faktycznie padło z ust jej przyjaciółki, ale wyczekiwanie tylko utwierdziło ją w tym, że się nie przesłyszała. Zamurowało ją, a w ustach poczuła nie przyjemną suchość, która kazała jej odkaszlnąć.
- J-jak to?- spytała z trudnością łapiąc oddech.
- Bo widzisz...- zaczęła, nie odwracając się do niej.- ...historia mojego życia jest nieco bardziej zawiła, niż może się wydawać. Wcale nie jest tak kolorowe jak na to pozuję.- zachichotała i westchnęła nostalgicznie, przypominając sobie czasy gdy miała około 7 lat.- Mimo wszystko jednak nikt nigdy nie będzie jej znał. Chcę tylko, żeby ludzie lubili mnie za to jaka jestem, a nie jaka byłam...
- Wydaje mi się, że zbaczamy z tematu.- przerwała jej, czując narastającą mroczną atmosferę.
Zachichotała.
- Wybacz.- powiedziała już z mniejszym uśmiechem, przez co zauważyła jej zaczerwienione policzki.- W Polsce uciekłam ze swojego sierocińca. Wyjechałam do Francji, do Paryża, miasta snów moich rodziców. Wierzyłam, że skoro to miejsce, które chcieli odwiedzić to na pewno znajdę tu spokój.- znów się zaśmiała.- A potem poznałam was... i mój spokój został całkowicie zmieniony na przygodę i życie pełne ryzyka, które zawsze tak uwielbiałam. Sama na siebie zarabiam, no i mam też parę funduszy, które rodzice mieli przeznaczyć na moją opiekę w domu dziecka, które uciekając stamtąd zabrałam. Oto cała historia.
Skończyła mówić w tym samym momencie, w którym weszły do klasy, więc Marinette nie miała możliwości na odpowiedź. Usiadły na swoich miejscach, a chwilę później do klasy weszła nauczycielka rozpoczynając lekcję, jednak ona nie mogła się skupić, po takiej wieści. Chciała przestać o tym myśleć, najlepszym rozwiązaniem była rozmowa.
- Hej Alya...- szepnęła do przyjaciółki.
- Hm...- mruknęła odrywając się od swojego telefonu, który trzymała dobrze ukryty pod ławką.
- O której dziś na te zakupy?- spytała cicho, zakrywając twarz ręką.
- Um... około 16:00. Edith mówiła, że ma jakiś trening i nie może wcześniej.- odparła pochylając się do niej by lepiej usłyszała.
- Świetnie... to może pod moim domem? Będzie najmniej zamieszania.- powiedziała, a przez jej głowę przemknęło pytanie, gdzie właściwie mieszka ta niesforna "czarownica".
- Jasne.- potwierdziła, po chwili dodając- Musimy też powiedzieć później o tym Edith. Jakby nie było to ja nawet nie wiem, w której części miasta znajduje się jej dom, więc nie mogłabym po nią pójść.
- Racja.- zamyśliła się na moment.- Zdecydowałaś się z kim pójdziesz?
- Nie.- westchnęła.- Miałam nadzieje, że ktoś mnie zaprosi, ale jak na razie nic z tego. A jak z tobą?
- To samo.- zrobiła zażenowaną minę.- Wydaje mi się, że Edith też nikt nie zaprosił.
- Właściwe to ona wcale nie wydaje się być tym przejęta. To będziemy się bawić we trójkę.- zaśmiała się pokrzepiająco.- Jaki kolor sukienki najbardziej byś chciała?
- Em... czerwony, albo czarny... nie zdecydowanie czerwony.
Mając na sobie czarny stój myślałaby ciągle o Kocie, a przecież miała nacieszyć się zabawą, więc zrezygnowała z tego pomysłu.
- A ty?- dodała chwilę potem.
- Pomarańczową, może z odrobinką białego lub żółtego.- stwierdziła, lekko się wahając.- A ona?- spytała, skinąwszy w stronę ich przyjaciółki.
- Prawdopodobnie coś fioletowego.- zaśmiała się cicho.- W końcu to jej ulubiony kolor!
- Słuszna uwaga. Hi, hi.


Znów dawno nie było rozdziału. Przepraszam!

4 komentarze: