- Nie wiem. Może lubisz ją bardziej niż myślisz.- otparł czarny stforek z pod koszulki- Plagg! Nie mów tak wiesz, że kocham kogoś innego
- Tak, tak. Zamaskowana pani w kombinezonie w kropeczki. Nawet nie wiesz kim jest. Jak możesz ją kochać?
- Miłości się nie wybiera- odparł zarumieniony- Zaimponowała mi odrazu jak się poznaliśmy.
- Ale musisz do niej mówić "Moja Kochana" za każdym razem jak chcesz coś jej powiedzieć.
- Nic nie poradzę. Samo mi się to wymyka.
- Ona tego nie lubi. Nie pokocha kogoś kto ją denerwuje.
- Przestań. Chowaj się, wysiadamy.
Odsunął koszulę, a mały Kwami ukrył się w niej. Wyszli z samochodu. Zasiedli do stołu. Oczywiście Plagg w ukryciu zjadł swój ser. Adrian włączył wiadomości w tablecie. Okazje się, że doszło do kradzieży. Jak dotąd obrabowano dwa banki. Chłopak wstał pospiesznie i znalazł spokojne miejsce na transformację.
- "!Plagg, wysuwaj pazury!"
* * *
Marinette wracała samotnie do domu. Była przygnębiona. Nie wierzyła jaka jest głupia. Tak zachować się przy Adrianie.
- Nie przejmuj się. Wiesz, że on cię lubi.- pocieszał ja czerwona Kwami z wnętrza torebki.
- Tak. Lubi mnie...Eh...- wzdychała.
- Marinette pamiętaj, że on cię nie przestanie lubić.
- Właśnie to mnie gnębi. Dobrze, ale chodźmy do domu mam sporo zadane.
- Jasne.
Marinette weszła do piekarni przywitała tatę i mamę, a następnie udała się do swojego pokoju. Włączyłam komputer, a Tikki wiadomości. "Okradziono dwa banki" to był impuls do działania. Marinette weszła na dach.
- "!Tikki, kropkuj!"
Ruszyła na ratunek. Skakała po dachach śledząc wiadomości by wiedzieć gdzie są złodzieje. W pewnym momencie na coś wpadła. Czarny Kot, a kto inny. Złapał ją za rękę i pomógł jej wstać.
- Moja Kochana, musisz patrzeć gdzie skaczesz.
- Po pierwsze nie jestem twoją, a po drugie śledzę złodziejów i cię nie zauważyłam.
- To puurrrrrfekcyjnie. Przynajmniej mogłem cię złapać w moje pazury.
- Przestań lepiej ich gońmy.
- Oczywiście Moja Kochana.
- Arghh...
- Hi, hi, hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz